Nie jesteś zalogowany/-a ZALOGUJ SIĘ lub ZAREJESTRUJ SIĘ
Jesteś tutaj: Corona-Fishing > Artykuły > Boleń. Moja wiślana historia.
2021-03-03

Boleń. Moja wiślana historia.

Nie sądziłem, że tak mi Wisły brakowało. Przez te dwadzieścia (pięknych) lat podróżowania za rybami po całym świecie, zapomniałem siłą rzeczy o rzece swojej młodości. Odzwyczaiłem się, zatarły się wspomnienia ze studenckich czasów kiedy równie często co na warszawskim AWF-ie  można było mnie spotkać właśnie na brzegiem Królowej. Dopiero teraz, kiedy pandemia przekreśliła gro wyjazdowych planów, znów pojawiłem się nad Wisłą. Tęskniłem mocniej niż myślałem.

boleń na woblera
Okazuje się, że trudno jest wykorzenić z głowy pamięć o dobrych momentach, ważnych miejscach i tych ulotnych, trudnych do zdefiniowania wzruszeniach, które towarzyszą wędkarzowi nad wodą. Są jak jakiś szósty zmysł, jak uśpiona i zapomniana melodia – trzeba wrócić do początków żeby znów ją usłyszeć. To zapach mokrego, wiślanego piachu, gniazda jaskółek wydrapane na darmo w gliniastej burcie, które okrutnie zatopi woda po czerwcowym przyborze. To gryzący dym wiślanego ogniska rozpalanego obowiązkowo na wierzbowym drewnie, watahy dzików w okolicy Rajszewa, które nie czują respektu przed przedzierającym się przez krzaki człowiekiem.
Najpiękniej było jednak oczywiście znów zobaczyć wiślane ryby i zaprzyjaźnić się z nimi od nowa. Szczególnie z boleniami, na których łowieniu spędziłem swoje najlepsze wiślane lata. Rapy były dla mnie zawsze treścią wiślanych dniówek. Lubiłem te żmudne podchody i to polowanie w kuckach. Albo widok tych podrygujących na piasku uklejek kiedy kilka drapieżników zaganiało drobnicę pod sam brzeg. Posyłałem wtedy najprostszego, smukłego ripperka w kolorze stępionego srebra wzdłuż piaskowej łachy prowadzą go tuż pod powierzchnią lub w pół wody. Zazwyczaj w którymś z pierwszych rzutów przychodziło to upragnione, mocne targnięcie na końcu. Towarzyszył mu często wir na powierzchni kiedy duży boleń zasysał przynętę…Wspaniałe czasy!

boleń na cykadę

Boleń ryba wiślanej rafy

Przez 20 lat mazowiecka Wisła się zmieniła. Wciąż jest cudownie dzika, wciąż zachwycająco piękna, ale ryb jakby mniej. Boleniowe tańce z końca lat dziewięćdziesiątych przeszły do historii, przynajmniej takie, które ja pamiętam. Mam na myśli widok kilkunastu dużych, medalowych rap, które dziesiątkują ukleje w klatce między ostrogami… Wędkarze, których spotkałem nad rzeką nie łowią już warszawskich jazi, rzadko trafi się duży, wiślany kleń. Z sandaczami na Mazowszu zawsze było średnio, nawet kiedyś, a teraz mamy dobre woblery sandaczowe. Dziś zostało ich w rzece jeszcze mniej, o czym sam miałem okazję przekonać się zeszłej jesieni. Ale są i dobre informacje – Wisła staje się naprawdę niezłym łowiskiem sumowym, mam wrażenie że tych ryb jest więcej niż było kiedyś. A może to po prostu wędkarze nauczyli się skuteczniej je łowić? Czas pokaże.

boleń ryba z wisły

Boleń raba po metamorfozie

Moje ukochane rapy stały się ostrożniejsze, myślę, że nauczyły się wędkarzy i ich przynęt. Nie walą już nieostrożnie przy każdej opasce i główce, chyba że trafimy na dzień zachłannego „żarcia”. Wtedy Królowa przypomina boleniowe eldorado z końca ubiegłego wieku. Nie oznacza to jednak oczywiście, że nie ma sensu w mazowieckiej Wiśle łowić boleni. Jest ich z pewnością wciąż na tyle dużo, że wizyta nad rzeką potrafi zakończyć się spotkaniem z ładną rybą, a nawet z kilkoma w sprzyjających warunkach. Ja sezon 2020 spuentowałem prawie 80-tką wymiarowych boleni, ale trzeba przyznać, że bywałem nad rzeką dość często. Wiele razy były to tylko krótkie sesje po 2-3 godziny przed lub po pracy, ale łowiłem regularnie. Druga sprawa, że wybierałem często trudno dostępne lokalizacje. Szybko przekonałem się, że okolice wszystkich łatwo osiągalnych, gdzie można szybko dojechać samochodem lub dojść jak po sznurku nad samą wodę są boleniowo spalone. Owszem, widziałem tam wielkie, medalowe ryby, ale skuszenie ich do brania wymagało olbrzymiej ilości czasu, którego nie miałem. Z tego powodu wolałem jechać godzinę od Warszawy, przedzierać się potem kilkanaście minut przez wiślaną dżunglę, ale za to łowić zupełnie samemu. Często na takich karkołomnych burtach czy zapomnianych, ledwie widocznych rafach łowiłem fajne, grube ryby w pierwszych dwóch – trzech rzutach. Jak na starych czasów!

Przynęty na bolenia

Ostatnia rada jaką mogę Wam przekazać to przynęty…wiem, że to temat z rodzaju „studnia bez dna”, ale mi ten sezon uświadomił, że im mniej jakiś wobler czy guma są nad rzeką popularne tym lepiej reagują na nie bolenie. Warto iść moim zdaniem w specjalistyczne, przynęty hand made, które powstają w małych nakładach, są trudno osiągalne, i co tu dużo gadać z powodu wyższych cen znacznie rzadziej też jest po prostu używane w obawie przed zerwaniem. Jeśli potrzebujecie konkretów to ja większość rap anno domini 2020 przechytrzyłem na bezsterowe Verty i Rap Mastery, szczególnie w okresie od sierpnia do listopada. Wiosną i latem działały mi raczej klasyczne sterowce, z których prym wiodły Sharpy oraz Tricstery. W okresie totalnej boleniowej ignorancji skórę kilka razy ocaliła mi mała cykada Rattlin i to we fluo zielonym, jadowitym kolorze. To było spore zaskoczenie! Z łatwiej osiągalnych wabików niezłe były nieśmiertelne Sieki, a i weteran – Salmo Thrill zaliczył kilka mega brań na pełnym wygarze przy mojej zapomnianej opasce.

boleń z wisły

Boleń sezon 2021

Plany na 2021 rok są znowu ambitne, a sezon 2020 był dla mnie dobrą rozgrzewką i trochę takim nostalgicznym „powrotem do przeszłości”. Mam namierzonych kilka nowych miejsc do sprawdzenia, na które zabrakło czasu, a które powinny obdarować dobrym boleniem. W pudełkach już szykuję sobie miejsce na cudeńka, które wyszukałem w sieci – nowe wobery Taily, Sulejki i Tremory. Jestem pewien, że znów będzie się działo, oby tylko ta zima szybko skapitulowała…
Maciek Rogowiecki

plecionka power pro

Zgłoszenie nadużycia
Temat zgłoszenia
Opis problemu:


Zgłoś nadużycie

Udostępnij ten artykuł:
Facebook Google Bookmarks Twitter LinkedIn

Oceń artykuł
koronka1koronka2koronka3koronka4koronka5

polecane dla Ciebie

Artykuły

sandacze jesienią
Późna jesień to prawdopodobnie najlepsza pora w sezonie na połów sandaczy w rzekach. O miejscówkach, w których łowiliśmy te ryby w środku sezonu lepiej od razu zapomnieć. Mało prawdopodobne żeby sandacze tam ...
spinning-jesień
Wraz z chwilą, gdy nocna temperatura zaczyna spadać poniżej zera, rzeka zaczyna żyć zupełnie nowym życiem. Ogołocone drzewa, opadające liście oraz dzikość rzeki, tworzą niezapomniany krajobraz. W tej malowniczej scenerii, poprzez ...
WIELKI KONKURS CF 2009
Wielki konkurs Corona Fishing.pl Specjalnie dla użytkowników portalu Corona Fishing zorganizowaliśmy wielki, całoroczny konkurs. Wielki Konkurs CF 2009 składa się z wielu dziedzin, w których każdy użytkownik będzie ...
Opowieść o pstrągach i puzoniście misiu
Miałem to szczęście, że dzięki ojcu znalazłem się pomiędzy ludźmi życzliwymi, zarażonymi tą samą pasją co ja. Zetknąłem się bowiem z nimi w warszawskim Kole Wędkarskim "Kolejarz", z którym związany byłem przez ...
co kupić wędkarzowi
Co kupić wędkarzowi na prezent Jaki typ podarunku jest jednocześnie niesztampowy, z klasą i trafiony? Odpowiedź jest wbrew pozorom prosta – powinno być to coś wykonanego ręcznie, związanego z hobby osoby obdarowywanej. Jeśli więc ...
sandacz z opadu
Tym razem o łowieniu mętnookiego. W całości poświęcimy ten tekst sandaczowi. Sednem będzie jednak sandacz z opadu. Sandacz, który wśród wędkarzy nazywany jest często „królem wód”, występuje ...
błystki wahadłowe na szczupaka
Przyznam się Wam, że wahadłówka to dla mnie przynęta, bez której  na żadne wędkarskie wojaże się nie wybieram. Przyczyną tego wcale nie jest fakt, że właśnie na klasycznego Morsa złowiłem pierwszego w życiu ...
góry norwegia
Wyprawa planowana była długo. Najpierw celem były arktyczne palie, potem potokowce na południu, aż w końcu wróciliśmy w środkową Norwegię. Godziny spędzone przed monitorem komputera wpłynęły na podjęcie decyzji o miejscu na ...
15 lat na rynku
Raty 0% PayU PayPo
0.42 s