2021-05-27
Szczupaki w Szwecji na dwie wędki
Ech, jak to dobrze, że mamy tam tak niedaleko. „Żabi” skok przez Bałtyk i oto trafiamy do innej, wędkarskiej rzeczywistości. Jezioro za jeziorem, rzeka goni rzekę. Do tego cudowne szkiery, czyli przybrzeżne morskie zatoki z kryształową wodą otoczone z każdej strony skalistymi wyspami. Wędkarzy tu niezbyt wielu, a ryb wciąż dużo. Niestety, dokładnie na odwrót niż ma to miejsce u nas.
Wędkarstwo w Szwecji
Szwedzkie łowiska sprawdzam systematycznie od prawie 20 lat i co roku udaje mi się odkryć jakąś nową „perełkę”. W kraju Wikingów regularnie łowię sandacze, okonie, nie omijam też Laponii i muchowych pstrągów czy lipieni. Zdarzają się cyklicznie wyprawy na morską troć czy łososie (choć to akurat trudniejszy temat). Największym jednak sentymentem darzę tradycyjne i „oklepane” wypady na szczupaki w Szwecji, czyli to od czego zaczynałem swoją przygodę z wędkarskimi podróżami wiele lat temu. Wydaje mi się, że nie ma w Europie drugiego kraju z tak liczną populacją tego drapieżnika i jeśli wiemy czym kierować się przy wyborze dobrej, szczupakowej wody to szwedzka wyprawa powinna po prostu zakończyć się sukcesem. Bez dwóch zdań szczupak to podstawowa ryba wypraw wędkarskich do Szwecji
Przez lata eksplorowania tamtejszych łowisk przerzuciłem górę najprzeróżniejszego sprzętu, a moje upodobania w tym zakresie zmieniały się wraz ze sposobem łowienia. Od nieprzemyślanej fascynacji ultrlightem (małą przynętę przecież coś zawsze zeżre ????), aż po przegięcie w drugą stronę czyli używanie przynęt w rozmiarach, w których zazwyczaj łowi się ryby w Polsce. I jedna i druga skrajność powoduje na wodzie różne sprzętowe komplikacje i trzeba było znaleźć na to jakiś złoty środek, który pozwoliłby komfortowo łowić a jednocześnie ograniczyłby ilość potrzebnych na łodzi wędek do niezbędnego minimum. W moi przypadku postanowiłem, że będą to maksymalnie dwie wędki na pokładzie i muszę sobie nimi poradzić w każdych warunkach. Dokonałem więc żmudnej selekcji przynęt w wielu szczupakowych pudełkach i wyszło mi, że 85% z nich mieści się w przedziale 30-120 g. Było wiele prób dobrania optymalnych kijów do tej gramatury, ale zdaje się że ta misja wreszcie zakończyła się sukcesem. Od zeszłego sezonu mam swoje szczupakowe optimum, które chciałbym Wam opisać w kilku słowach. Nie powiem Wam ile modułów ma włókno z którego zbudowane są te wędki, nie wiem też jakimi przelotkami uzbrojono blank, jaka jest klasa korka ani jaki rodzaj nici zastosowano w omotkach. Te techniczne szczegóły zawsze niewiele mnie interesowały, zresztą można je bez trudu odszukać w internecie. Dużo bardziej istotne jest dla mnie to czy wędka leży mi po prostu dobrze w ręku, czy jest trwała i mogę na nią liczyć a przede wszystkim czy zwyczajnie, po ludzku mi się podoba!
Przez lata eksplorowania tamtejszych łowisk przerzuciłem górę najprzeróżniejszego sprzętu, a moje upodobania w tym zakresie zmieniały się wraz ze sposobem łowienia. Od nieprzemyślanej fascynacji ultrlightem (małą przynętę przecież coś zawsze zeżre ????), aż po przegięcie w drugą stronę czyli używanie przynęt w rozmiarach, w których zazwyczaj łowi się ryby w Polsce. I jedna i druga skrajność powoduje na wodzie różne sprzętowe komplikacje i trzeba było znaleźć na to jakiś złoty środek, który pozwoliłby komfortowo łowić a jednocześnie ograniczyłby ilość potrzebnych na łodzi wędek do niezbędnego minimum. W moi przypadku postanowiłem, że będą to maksymalnie dwie wędki na pokładzie i muszę sobie nimi poradzić w każdych warunkach. Dokonałem więc żmudnej selekcji przynęt w wielu szczupakowych pudełkach i wyszło mi, że 85% z nich mieści się w przedziale 30-120 g. Było wiele prób dobrania optymalnych kijów do tej gramatury, ale zdaje się że ta misja wreszcie zakończyła się sukcesem. Od zeszłego sezonu mam swoje szczupakowe optimum, które chciałbym Wam opisać w kilku słowach. Nie powiem Wam ile modułów ma włókno z którego zbudowane są te wędki, nie wiem też jakimi przelotkami uzbrojono blank, jaka jest klasa korka ani jaki rodzaj nici zastosowano w omotkach. Te techniczne szczegóły zawsze niewiele mnie interesowały, zresztą można je bez trudu odszukać w internecie. Dużo bardziej istotne jest dla mnie to czy wędka leży mi po prostu dobrze w ręku, czy jest trwała i mogę na nią liczyć a przede wszystkim czy zwyczajnie, po ludzku mi się podoba!
Wędka na dużego szczupaka
Pod wdzięczną i sporo mówiącą nazwą Kostur kryje się nietypowe wędzisko. Wykonane w całości w Polsce, łącznie z blankiem co już jest powodem pewnej wyjątkowości w czasach kiedy wszystko sprowadza się z azjatyckich rynków. Posiadam wersję castingową, 230 cm. Ta długość pozwala daleko rzucać nawet sporymi, nielotnymi gumami stawiającymi w powietrzu znaczy opór, a dolnik „na dwa palce za łokieć” sprawia, że nie stanowi to dla naszych mięśni problemu nawet po kilku godzinach ciągłego machania. Szczupaki w Szwecji łowię często bardzo płytko – na przykład na podwodnych łąkach rogatka czy pomiędzy rzadkimi trzcinami. Głębokość w takich miejscach nie przekracza prawie nigdy 1,5 – 2m, a uniesiony wysoko do góry kij o wspomnianej długości ułatwia mi komfortowe prowadzenie przynęty nad dywanem roślinności. Maksymalny ciężar wyrzutu blanku opisany jest jako 140 g i odpowiada to rzeczywistości. Najlepiej jednak Kosturem łowi mi się przynętami w przedziale 70 – 110 g. Latają wtedy jak wystrzelone z procy i posyłając wabik z wiatrem można uzyskać odległości rzędu nawet 50-70 m i to na plecionce 0,22-0,25 mm! Czasem warto stoswać nawet grubsze średnice aby wyeliminowac ewentualne zerwanie. Swietnym rowziązenime jest starta ale sprawdzona w boju plecionka Power Pro. Niezbyt droga a z Kosturem na szczupakach dobrze się sprawdza.
Wędka jest dość sztywna i mocno szybka co przy dużych przynętach ma kolosalne znaczenie i pewnie, bez kompromisów zacina rybę. W czasie holu przechodzi jednak w klasyczną, pełną parabolę i to nawet pod stosunkowo niewielką, powiedzmy 3-kilogramową rybą. To dla mnie największa zaleta tego blanku! Podoba mi się także to, że jest to dwuskładowy kij, co mocno ułatwia sprawy transportowe kiedy na ryby wybieram się samolotem. Kostura używam przede wszystkim do dużych gum w przedziale 18-27 cm, ale sprawdzi się także przy jerkach. Zadanie utrudnia nieco te 230 cm, ale wystarczy wtedy stanąć nieco wyżej na burcie łodzi i już można swobodnie łowić.
Wędka jest dość sztywna i mocno szybka co przy dużych przynętach ma kolosalne znaczenie i pewnie, bez kompromisów zacina rybę. W czasie holu przechodzi jednak w klasyczną, pełną parabolę i to nawet pod stosunkowo niewielką, powiedzmy 3-kilogramową rybą. To dla mnie największa zaleta tego blanku! Podoba mi się także to, że jest to dwuskładowy kij, co mocno ułatwia sprawy transportowe kiedy na ryby wybieram się samolotem. Kostura używam przede wszystkim do dużych gum w przedziale 18-27 cm, ale sprawdzi się także przy jerkach. Zadanie utrudnia nieco te 230 cm, ale wystarczy wtedy stanąć nieco wyżej na burcie łodzi i już można swobodnie łowić.
Legend Elite Glass - uniwersał na szczupaka
Cóż…to była miłość od pierwszego wejrzenia! Urzekł mnie design tej wędki, jej oldschoolowy wygląd i brudno-pomarańczowy kolor przywodzący na myśl Germiny z końca lat 80-tych. Jednym słowem oryginale, nietuzinkowe wzornictwo w najlepszym znaczeniu tego słowa! Do tego rzecz niesłychana - pełne szkło, czyli opcja praktycznie dzisiaj niespotykana na rynku, gdzie od wielu lat niepodzielnie rządzi włókno węglowe. Mowa o kiju ze stajni St Croix, a konkretnie modelu St.Croix Legend Elite Glass o długości 218 cm i c.w do 21 gramów. Ten parametr, jak praktycznie w każdym amerykańskim blanku jest tutaj zresztą mocno niedoszacowany i myślę, że realny zakres przynęt obsługiwanych przez tę wędkę to… 30-50g, a jej maks to 60 g. Materiał, z którego zbudowany jest blank czyli poczciwe włókno szklane w nowoczesnym wydaniu dostarcza przy łowieniu szczupaków mnóstwo uczciwej frajdy. Wędka jest piekielnie czuła, „rzutna” i praktycznie nie ma możliwości aby ryba spadła nam podczas holu (amerykańska akcja moderate!). Kij cudownie gnie się już przy średnim szczupaku, ale jego sprężystość (wędka jest trochę jak z rozciągliwej gumy) zmęczy szybko także rekordową, ponad metrową sztukę. Dla mnie ten szklak jest ideałem jeśli mówimy o łowieniu zębatych na lekko. Stosuję go przede wszystkim do lżejszych, smukłych gum (30-50 g i 12-18 cm), szczególnie wiosną kiedy szkierowe szczupaki w Szwecji pasą się na wchodzącym z morza śledziu. St Croix jest lekki jak piórko. Uzbrojony w średniej wielkości multiplikator nie zmęczy nam ręki nawet przez kilkanaście godzin łowienia. Zaryzykujcie i spróbujcie wrócisz do zapomnianego szkła – dobra zabawa gwarantowana!
Maciej Rogowiecki
www.wyprawynaryby.pl
Maciej Rogowiecki
www.wyprawynaryby.pl
polecane dla Ciebie
Artykuły
Może to sen był, a może jawa, czyli opowieść o ... bliskim kontakcie z dubeltówką
Kiedy zapuka do głowy nostalgia i rad człowiek powzdychać do dawnych dobrych czasów, wtedy zaczyna grzebać w pamięci, próbując ...
Początek sezonu wędkarskiego to bardzo wymagający okres. Trudny nie tylko ze względu na niesprzyjające warunki do połowu, ale również jeśli chodzi o możliwość połowu rożnych gatunków ryb. Jest jednak pewna rybka, ...
Parsęta to dumna rzeka, jedna z najbardziej znanych w Polsce. Rzeka, nad którą łowią wędkarze z całego kraju. Miejsce, które owiane jest historią, wieloma rekordowymi rybami i setką wielkich łososi demolujących najsilniejsze ...
Przez wiele lat „lokalni” pstrągarze z Dolnego Śląska nie wierzyli mi, że można łowić duże potokowce na cykady. Powoływali się na swoje doświadczenia, jakieś książki, jakieś artykuły i wiedzieli swoje. Nieraz dochodziło ...
Tym razem zabiorę Was na zmarzniętą rzekę w poszukiwaniu ryby, która choć na chwile zechce zapolować na niewielką srebrna rybkę. Celowo nie określam precyzyjnie gatunku drapieżnika na którego zapolujemy, bowiem sukcesem będzie dla nas, ...
Wiele lat temu mój zaprzyjaźniony wędkarz zdradził mi tajemnicę, która w świetny sposób pozwala na podsumowanie wędkarskiego sezonu. Sprawa dotyczy prowadzenia czegoś w rodzaju pamiętnika. Wyszczególnione w nim ...
Wiele lat temu, nad brzegiem jednej z pstrągowych rzek Dolnego Śląska obserwowałem wędkarza, który siedząc na powalonym pniu skrzętnie notował coś w zeszycie. Wówczas, pod nosem ale z pełną ironią, uśmiechnąłem się i ...