Nie jesteś zalogowany/-a ZALOGUJ SIĘ lub ZAREJESTRUJ SIĘ
Jesteś tutaj: Corona-Fishing > Artykuły > Jak zapłakałem razem z rzeką.
2011-03-29

Jak zapłakałem razem z rzeką.

Kilka lat temu, po całodziennym przedzieraniu się przez zakrzaczone brzegi rzeczki pstrągowej, zasiedliśmy z moim kompanem do wieczornej kolacji. Dyskutowaliśmy jak zwykle o pstrągach, pięknej wodzie i o woblerach. W głowie mnożyły nam się teorie wędkarskie. Już wtedy wiedziałem, że przepadłem całkowicie, gdyż zamykając oczy widziałem piękną rzekę z czystą jak kryształ wodą. Nie dla ryb, nie dla pulsującej wędki ale dla rzeki, z którą do dziś rozmawiam siedząc nad jej brzegiem. Miałem kiedyś taką Bystrzycę, a imię jej nadał Niemiec – Forelle.


pstrąg potokowy

Bystrzyca to skarb Ziemi Lubelskiej. To rzeczka, która swoją jakość zawdzięcza ludziom dbającym o najdrobniejsze szczegóły związane z jej życiem. Ogrom pracy i poświęcenie jakie zostało włożone w rzekę, przyniosło dziś największą radość wędkarzom. Dziki pstrąg to sól dzikiej wody. To efekt godzin spędzonych nad wodą, pracy której większość wędkarzy nie zna, wiedzy jaką posiadają tylko nieliczni. I najważniejsze: miłości do rzeki, do pstrąga, do natury…

Informacje mówiące o stworzeniu z Bystrzycy szlaku spływów kajakowych wywołały u mnie smutek i żal. Znam bowiem kilka rzek o podobnym charakterze jak ta na odcinku, o którym dziś tak mocno się pisze. Pamiętam inne rzeczki z czasów, gdy roślinność porastająca brzegi nie pozwalała na dotarcie z wędką do wody. Tam też powstały projekty kajakowe, tam też była walka, ale tylko w sercach kilku wędkarzy. Dziś nie ma tam kajaków, nie ma rzeki, nie ma ryb… Wierzcie mi, to nie są słowa wypowiedziane przez człowieka chorego na punkcie pstrąga. Rzeka, o której piszę umierała na moich oczach. Opowiem Wam zatem jak to wszystko działo się kilkaset kilometrów od Waszej Bystrzycy.

Rzeczka płynęła przez bagna i lasy. Na odcinku kilkunastu kilometrów zaplanowano zbudowanie paru przystani dla kajakarzy. Wszyscy cieszyli się na tę wieść niczym na mannę płynącą z nieba. Były plany agroturystyczne. Nowe połączenia komunikacyjne. Budowanie drobnej infrastruktury. Zapowiadało się pięknie. Ale jak to u nas bywa, wszystko okazało się teorią.


pstrąg C&R

Równanie rzeki.
Pierwszy temat jaki powstał w głowach pomysłodawców szlaku kajakowego, oparł się o ułatwienie spływów kajakiem przez rzeczkę, która w najszerszych miejscach miała 5-6 metrów. Jak to zrobiono? Najprościej jak można sobie wyobrazić. W pierwszej kolejności wyciągano z koryta rzeki drzewa i konary zalegające w wodzie od dziesiątek lat. Mało tego. Zaraz potem w wielu miejscach powycinano wszystko, co utrudniało operowanie wiosłem. Kolejny etap wołał już o pomstę do nieba. Jak ja się wtedy dosadnie przekonałem o głupocie ludzkiej. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, że rzekę płynącą przez las można poszerzyć. Można. Można też zmienić jej nurt i w bardzo szybki sposób uregulować. Tak się stało. Rzeka płakała razem ze mną. Nie było już podmytych burt. Nie było dołków, zniknął z dna żwir. Leniwy nurt sypał iłem i piaskiem.

Zaczęły płynąć kajaki i „weseli” kajakarze. Grupy często liczyły po kilkanaście osób. Wyglądało to wszystko śmiesznie. Impreza na pokładzie żółtego statku trwała w najlepsze.
Wiedziałem doskonale, jakie to za naszą zachodnią granicą pija się piwo, jakie się je słodycze. Poznałem też dokładne ceny jednej puszki piwa z różnych regionów Polski. W wodzie i na brzegach miałem przegląd pozostałości po spływie imprezowej łodzi nadwodnej. Już na tym etapie było mało sympatycznie. Brudno, pusto, bezrybnie… Rzeka zaczynała pustoszeć w oczach. Zaznaczę, że nie z winy wędkarzy, bo znałem dosłownie trzech zapalonych pstrągarzy, którzy wiedzieli o tej wodzie.


Jak zapłakałem razem z rzeką.

Bezbronne pstrągi.
Dziś po kilku latach wiem, co przyczyniło się do zmniejszenia populacji pstrąga. Pierwsza sprawa zapalna to pokarm. Wszyscy wiecie, że pstrąg to płochliwa ryba. Płochliwość pstrąga pozwoliła na to, że w wielu rzekach możemy złowić jeszcze dzikiego kropkowańca. Tu jednak natura nakazała pstrągom zmienić czas żerowania, podpowiadała też, aby miejsca zniszczone przez człowieka opuścić. Pstrągi w ciągu dnia były praktycznie niewidoczne. Polowanie rozpoczynało się zwykle w nocy lub bardzo wcześnie rano. Wiecie też, że takie zachowanie miało znaczenie dla przyrostów ryby. Pstrągi zaczęły migrować. W przeciągu kilku lat większe ryby przeniosły się na odcinki, gdzie spływy nie były organizowane. Na odcinkach wyrównanych, pozbawionych podwodnej roślinności, pozostały najdrobniejsze i najsłabsze ryby. Ale dlaczego tak się stało:
• Zniszczono naturalne kryjówki dla większych ryb,
• Zniszczono lub zredukowano ilość podwodnej roślinności, która była stołówką dla lipienia i pstrąga,
• W zastraszająco szybkim tempie zredukowała się populacja, śliza, kiełbia i strzebli potokowej, czyli naturalnego pokarmu większych ryb.

Natura została w bardzo szybki sposób powstrzymana przed naturalnym odrodzeniem się rzeki. Oj, jak łatwo jest wyregulować rzekę. Wybudowano zatem zapory. Kajaki płynęły raz leniwie, innym razem zabierano wodę, aby dać kajakarzowi nieco więcej emocji podczas górskiej eskapady.
Kolejny raz zapłakałem razem z rzeką. Czerwcowe tarło strzebli zostało przerwane w najbardziej brutalny sposób - przez dwie belki na zaporze. Ikra składana na piaszczystych łachach piachy prażyła się w słońcu. Ślizy i głowacze już nie mogły skrywać się w gąszczu przybrzeżnej moczarki. Ona tez wyschła. Pstrągi zaczęły głodować. Łowiłem wówczas chudziny i miałem wrażenie, że mówiły do mnie: „...zabierz mnie stąd”.

Końcem życia dzikich pstrągów było przerwanie tarła lorbasów. Dlaczego? A no z bardzo prostej przyczyny. Moją rzeczkę wyszukali sobie bogaci i ekstremalni turyści. Spływy realizowane były niemal cały rok. Pstrągi rozpoczynały wędrówki już na początku października. Do tarła przystępowały w połowie listopada. Zawsze wspólnie z ojcem obserwowaliśmy grube samice, które wybierały kawałek dna na przygotowanie gniazda. W oddali kręciły się drobniejsze samce. Dwa, czasem cztery. Piękny to był widok, jak agresywny w tym czasie samiec, atakował spływające z nurtem liście drzew. Niestety nie tym razem. Nie było już moich lorbasów Gdzieś zniknęły. Nie było tarlisk, które tak mozolnie z ojcem przygotowywaliśmy. Mam nadzieję, że uciekły i mogły spełnić swoją odwieczną rolę. Sam już nie wiem jednak czy im się to udało.

Przyczyn takiego zjawiska mogłoby być wiele. O części z nich jestem przekonany:
• W brutalny sposób rozbijano grupy tarłowe. Wiosłem i kajakiem płoszono najstarsze pstrągi.
• Grupy tarłowe zaczęły się między sobą mieszać i walczyć. To z kolei osłabiało ryby, które nie przystopowały do tarła.
• Przerywano migrację tarłową ryb.
• No i to co najtragiczniejsze – niszczono tarliska.


Jak zapłakałem razem z rzeką.

Opowiedziałem Wam o mojej rzece, o którą dbałem tak jak wielu z Was. Jesteście mądrzejsi ode mnie, bo działacie wspólnie. Jest Was wielu zapaleńców. Ja byłem sam z ojcem, który patrzył na mnie jak na wariata, budującego pstrągowi domki. Byłem dumny z moich pstrągów, z mojej rzeczki… Przyszedł jednak czas, że stojąc na brzegu rzeki zwanej Forell, zapłakałem razem z nią... Życzę Wam i pstrągom, aby Bystrzyca nigdy nie podzieliła losu mojej Forelki.

Specjalnie dla Lubelskich Pstrągów oraz Lubelskich Pstrągarzy

Remigiusz Kopiej
właściciel Corona Fishing

skomentuj na forum


Zgłoszenie nadużycia
Temat zgłoszenia
Opis problemu:


Zgłoś nadużycie

Udostępnij ten artykuł:
Facebook Google Bookmarks Twitter LinkedIn

Oceń artykuł
koronka1koronka2koronka3koronka4koronka5

polecane dla Ciebie

Artykuły

spinning rzut przynęty
spinning rzut przynęty
Może to sen był, a może jawa, czyli opowieść o ... bliskim kontakcie z dubeltówką Kiedy zapuka do głowy nostalgia i rad człowiek powzdychać do dawnych dobrych czasów, wtedy zaczyna grzebać w pamięci, próbując ...
pstrągarze
pstrągarze
Kim jest prawdziwy pstrągarz? Najprościej należałoby powiedzieć, że to facet, który kocha pstrągi. Jednak to łowienie pstrągów to tylko i wyłącznie wstęp do tego, aby mówić że ktoś jest pstrągarzem. Znamy wielu ...
nocne sandacze
nocne sandacze
O nocnych sandaczach łowionych letnią porą napisano już chyba sześć tomów wędkarskich opowieści. Niewiele jednak opowiada się o późnojesiennym spinningowaniu w blasku księżyca. Zapewne dzieje się tak dlatego, że niewielu ...
sandaczowe jezioro w szwecji storsjon
sandaczowe jezioro w szwecji storsjon
Przyznać się muszę, że nie lubię jeździć na nieznane łowiska. Ci co mnie znają doskonale wiedzą, że mimo wyjazdów tygodniowych, a czasem i dwutygodniowych, ciągle brakuje mi czasu na łowienie. Mało tego, sam proces przygotowania ...
Wędki muchowe St. Croix
Wędki muchowe St. Croix
W Stanach Zjednoczonych wędki muchowe sygnowane znakiem St. Croix od wielu lat cenione są przez najlepszych muszkarzy za swoją charakterystyczną pracę, parametry i najwyższą jakość wykonania. Każda z serii tych wędek posiada własny ...
Małe a jednak tajne...
Małe a jednak tajne...
Kiedyś przeczytałem w jakimś piśmie wędkarskim,że każdy "pstrągarz" powinien mieć swoją tajną rzeczkę. Pomyślałem sobie, że takich rzeczek w Polsce musiałoby być tysiące, i szybko zapomniałem o tym artykule. Dla mnie od ...
okoń fotografia
okoń fotografia
Doskonale pamiętam, kiedy jeszcze kilka lat temu, z uporem maniaka starano się nas zarazić spinningowym ultralightem. Czasopisma wędkarskie oraz opasłe tomy dotyczące sztuki połowu drapieżnych ryb, ciągle przekonywały nas do stosowania ...
sandacz z głębokiej wody
sandacz z głębokiej wody
Kolejna sandaczowa wyprawa już za nami. Ponownie zmierzyliśmy się z cwanymi sandaczami, które żyją w bardzo głębokiej wodzie. Staraliśmy się realizować plany i założenia o których to wspólnie dyskutowaliśmy podczas ...
15 lat na rynku
Raty 0% PayU PayPo
0.35 s