Nie jesteś zalogowany/-a ZALOGUJ SIĘ lub ZAREJESTRUJ SIĘ
Jesteś tutaj: Corona-Fishing > Grupy

WARSZTAT SS


offline
Cykadass 2013-03-09 20:54

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Dziś ustawiałem woblery. Musiałem zmienić miejsce, bo “kibice” za bardzo przeszkadzają. Dzieciaki są bardzo ciekawskie i rozpraszają, a to bardzo precyzyjna czynność. Przegięcie oczka w lewo, prawo, góra, dół, to nie jest test, tylko “przegięcie pały”, ha, ha…

Ster należy odpowiednio dobrać, następnie dociąć i umocować bez kleju w rowku… Po serii próbnych “przepłynięć” w różnych nurtach potoku trzeba się zdecydować, co do dalszych kroków… Kleić, czy wymienić na ciut węższy, szerszy, dłuższy, czy krótszy… Te, które wczoraj miały święto, nieraz stają przed takim dylematem…

Żaden z moich woblerów nie jest identyczny pod względem wyglądu… Za to w identyczny sposób spełniają powierzone im zadanie i skutecznie zniewalają ryby… Bo przecież chyba o to chodzi… Jeśli się mylę, proszę mnie sprowadzić na ziemię…

Do pierwszego klejenia używam Technicoll Adhesive Construction. Jest to twardniejący pod wpływem wilgoci klej poliuretanowy. Ma bardzo wysoką adhezję, a więc należy klejoną końcówkę steru lekko nadciąć pod ostrym kątem. Drugie klejenie polega na całkowitym uszczelnieniu styku steru z korpusem woblera i robię to następnego dnia pokrywając odpowiednią warstwą to miejsce przy użyciu zgęstniałego Domaluxa. Trzeciego dnia biorę “prawdziwą” wędkę i ostatecznie sprawdzam wobler w naturalnych warunkach łowienia. Na większej rzece i na długich odcinkach wobler pokazuje na co go stać … Wiem, jaki ma być na podstawie tysięcy dni spędzonych ze spinnem i tysięcy dużych złowionych ryb… Tak, tak, przynęta wędkarska to “poważna sprawa” i wymaga nieco zaangażowania… Od A do Z. Mógłbym dziś “bąkami” nadmuchiwać fotel i pisać niestworzone rzeczy o wędkarstwie… W zimnie i deszczu wolałem ustawiać woblery… Lubię to po prostu… Tak, jak łowienie… Po prostu…



offline
Cykadass 2013-03-09 21:46

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
http://www.youtube.com/watch?v=001DpoTgbQU&list=WLS26zd39BYjCOt9ztkg5TAF6zp3QvIV8L

Tu roboczy wobler z malutkim sterem. W bardzo wolnym uciągu wody. Jeszcze jeden filmik zrobiony w tym samym czasie, jak poprzedni, ale "coś" się nie chciał wkleić... Chyba przez to "sapanie", bo trochę się zmęczyłem szukając spokojnej wody na mojej rzeczce... Jak woda się oczyści, to skończę temat z tym woblerkiem i pokażę, jak pracuje przy różnych wariantach sterów...
offline
Cykadass 2013-03-09 22:36

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
"Mała" uwaga odnośnie różnych filmików demonstrujących pracę woblerów (cosik ich się namnożyło ostatnio w necie, ha, ha, co nie chwaląc się jest efektem pewnych m. in. i moich "działań", uważnie śledzący ten aspekt, dobrze wiedzą o co chodzi)... Aby prawidłowo ocenić akcję i pracę woblera nie wystarczy pokazać go z boku. Starzy fachowcy i "wyjadacze" dobrze wiedzą o co chodzi... Już od bardzo dawna wiele firm pokazuje takie "ujęcia"... To pewien trick tuszujący całokształt... Tylko z góry, pod pewnym kątem i na pewnym odcinku "fachowe" i doświadczone oko widzi to, co jest najistotniejsze... Wyjdżcie z mroku, nie stójcie i nie patrzcie z boku, ha, ha...
offline
Cykadass 2013-03-11 21:05

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Dziś wreszcie skończyłem pewną "partię" woblerów i "trochę" odpocznę... Może wreszcie coś "poważnego" skrobnę...





offline
wobler129 2013-03-12 15:12

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 3456
Na jerkbaicie znalazłem teorię, że to odpowiedni nurt "rzuca" woblerami na lewo i prawo (czy. myki, odskoki itp.). Pójdę chyba dziś nakręcić film na stojącej wodzie, nie wiem jak mi się to uda, ale spróbuję.
offline
papaja 2013-03-12 15:20

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 167
wobler129:
Na jerkbaicie znalazłem teorię, że to odpowiedni nurt "rzuca" woblerami na lewo i prawo (czy. myki, odskoki itp.). Pójdę chyba dziś nakręcić film na stojącej wodzie, nie wiem jak mi się to uda, ale spróbuję.

Tak samo jak teoria, że "maluch" jest w stanie prześcignąć Ferrari jak będzie miał z górki.

offline
Remik 2013-03-12 15:44

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 3388
wobler129:
Na jerkbaicie znalazłem teorię, że to odpowiedni nurt "rzuca" woblerami na lewo i prawo (czy. myki, odskoki itp.). Pójdę chyba dziś nakręcić film na stojącej wodzie, nie wiem jak mi się to uda, ale spróbuję.

tiaaaa

a odpowiedni wędkarz potrafi rzucić woblera prosto pstrągowi w oko...

offline
papaja 2013-03-12 16:23

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 167
Remik:
wobler129:
Na jerkbaicie znalazłem teorię, że to odpowiedni nurt "rzuca" woblerami na lewo i prawo (czy. myki, odskoki itp.). Pójdę chyba dziś nakręcić film na stojącej wodzie, nie wiem jak mi się to uda, ale spróbuję.

tiaaaa

a odpowiedni wędkarz potrafi rzucić woblera prosto pstrągowi w oko...


Remik w oko nie wolno, no co Ty?

Najlepiej łowić bez kotwic hahaha i w wannie .bo nie ma w niej pstrągów, i nie wyrządzisz im krzywdy.

A w ogóle to najlepiej uprawiać wędkarstwo w internecie.

Można się wykreować na kogo się chce, i siać teoriami na lewo i prawo.



offline
wobler129 2013-03-12 17:05

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 3456
Mam filmik, myślę, że jest ok, później go pokażę, przetwarza się
offline
Franek1985 2013-03-12 18:25

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1469
wobler129:
Na jerkbaicie znalazłem teorię, że to odpowiedni nurt "rzuca" woblerami na lewo i prawo (czy. myki, odskoki itp.). Pójdę chyba dziś nakręcić film na stojącej wodzie, nie wiem jak mi się to uda, ale spróbuję.

Jak latawiec na wietrze "ha ha"
offline
Cykadass 2013-03-13 07:48

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Ludzi, którzy często tworzą różne teorie podobno nazywa się “aktywnymi teoretykami”, ha ha… Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że nie argumentują swoich teorii… Po prostu ogłaszają “wszem i wobec” swoje zdanie i koniec, kropka, basta… Sądzę, że z powodów asekuranckich, boją się argumentacji, bo mogliby się ośmieszyć, koniec, kropka, basta, ha, ha… Obserwuję w pewnym stopniu i od czasu do czasu ten internetowy wędkarski rynek… Jest lustrzanym odbiciem naszego rodzimego tła stosunków społecznych… Inaczej być nie może. Układy, układziki, kolesiowstwo… “Rządzą” przeciętniacy, “socjologiczni” spece, zahartowani w biurokratycznych bojach… Oni wiedzą, jak “zaistnieć”, żeby “istnieć”… Każdy, kto wyskakuje przed orkiestrę jest szybko i sprawnie niszczony… Ludzie zdolni i nieprzeciętni muszą się podporządkować i wtopić w ustalone kolory tła… Przybrać barwy otoczenia, jak skradający się brzegiem rzeczki spinningista… Wielu nie ma wyjścia, bo orkiestra ma swoje nuty i każdy kto “fałszuje”, albo improwizuje jest “nieswój” i paszoł won, ha, ha… Polityka, podła polityka…

Ile mógłbym Wam podpowiedzieć, ile mam różnych tricków, pomysłów i skutecznych sposobów nigdzie nie publikowanych… Zastanawiałem się kiedyś przez krótką chwilę, czy “mój warsztat” nie był czasem złym pomysłem… I tak znajdą się “tacy”, którzy przywłaszczą sobie moją wiedzę… Ciągle tak się dzieje… Od dawna. Widzę to i wiem. Jednak nie walczę “o swoje”… Nie mam na to czasu i w znacznym stopniu nie pozwala mi na to moja życiowa filozofia… Życie jest zbyt krótkie, zbyt piękne, aby był czas na “pierdoły”… Żyję, jak jętka, krótko, wesoło, i tak skończę w paszczy pstrąga… Jak my wszyscy… Dlaczego nie możemy, jak jętki, cieszyć się każdą chwilą i radośnie tańczyć w blasku słońca?
offline
Cykadass 2013-03-14 18:37

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Powoli muszę kończyć wątek o tym całym “samoróbstwie” woblerów. Nie będę podawać gotowych przepisów i nie mam zamiaru wyszczególniać w punktach i podpunktach specyfiki pewnych etapów. Uważałem i uważam nadal, że tworzyć bardzo łowne przynęty może tylko wąska grupa osób. Potrzebne do tego są pewne cechy charakteru, z którymi trzeba się wręcz urodzić. Coś ukręcić i coś wystrugać każdy potrafi… Ale żeby to “coś” regularnie kusiło rybę do brania, niestety, ale trzeba wiedzieć o wiele więcej, niż mogłoby się z pozoru wydawać… Chyba że wierzy się sloganom uparcie lansowanym przez wiele autorytetów typu “jak ma wziąć, to weżmie…”, “przebłyszczenie to mit”, itp. Przy okazji przedstawię Wam, jakim ja posługuję się myśleniem i jaka przyświeca mi filozofia w związku z produkcją przynęt (prawdopodobnie słuszna, obserwując z boku na nie popyt ha, ha…). W necie pojawiają się od czasu do czasu “rewelacyjne odkrycia naukowe” dowodzące “głupoty “ ryb… Otóż “krzewiciele” idei “no kill” i C&R ( wg mnie słusznych, ale w obecnych warunkach mentalnych bardzo trudnych do zrealizowania w kwestii głównego celu - przeżycia ryby ), jako “przykłady” dowodzące słuszności swoich racji przytaczają niefortunne przypadki wypuszczonych i w przeciągu stosunkowo krótkiego odcinka czasu złowionych ponownie tych samych osobników… Padają przy tym (przy okazji) zupełnie beznadziejnie puste słowa o “inteligencji” ryb, a dokładniej, o jej braku… Wszyscy, którzy tak twierdzą i wyciągają z takich faktów podobne wnioski, nie wiedzą, co mówią… Najwyższa pora, aby chwilę podumać nad własną inteligencją… Aby zabierać głos w “fundamentalnych” sprawach wędkarstwa należy się wpierw zastanowić, czy jest się do tego przygotowanym praktycznie i teoretycznie… Obraża się przy tym często mojego wielkiego przyjaciela, pstrąga potokowego, ha, ha… Ja na wszystko, co piszę i twierdzę mam prawie niepodważalne dowody i nigdy nie posługuję się niesprawdzonymi w praktyce “tezami”… Otóż uważam, że jeśli ta sama ryba “bierze” w przeciągu krótkiego czasu na podobną przynętę - to nie czyni tego z “głupoty’, ale odwrotnie, wręcz z …“mądrości”… Natura wymyśliła w trakcie swej doskonałości tworzenia “desperacki krok”, jako ostatnią szansę ocalenia życia… Desperackie działanie dotyczy nie tylko zwierząt, ludzi także… Osobnik postawiony w sytuacji “bez wyjścia” jest zdolny “rzutem na taśmę”, jak tonący chwycić brzytwę… Postąpić inaczej, niż nakazywałby mu w “normalnych” warunkach instynkt samozachowawczy… Ale ten sam instynkt w innej sytuacji każe postąpić w wyjątkowy sposób… Tak to mniej więcej wygląda… Właśnie dlatego, niektóre zachowania zwierząt i ludzi wyglądają, jako niezrozumiałe i irracjonalne… Wola przetrwania tłumi “rozsądek”… Bardzo głodne lisy wchodzą do kurników, zdesperowane wilki napadają na ludzi, którzy zaś w widmie śmierci głodowej są w stanie zjeść własnych kolegów… Złowiłem w swoim wędkarskim bycie bardzo wiele tych samych ryb i w przeciągu różnych okresów… Mam inne wnioski, niż “większość”… Ale doszedłem do nich inną metodą, niż “powierzchowne” myślenie i przez to pochopne uogólnienia… Podam tylko dwa przykłady, bardzo znamienne i typowe. Dzięki temu, że całymi dniami i nocami włóczyłem się brzegami naszych wód w jedną i drugą stronę miałem wiele “znanych” , tzn. wcześniej “poznanych” ryb, którym nadawałem nawet imiona… C&R stosowałem, zanim w ogóle się dowiedziałem, jaką taka “czynność” ma nazwę… Z różnych pobudek, ale i m. in. praktycznych, bo trudno sobie chyba wyobrazić, aby można było targać ryby całymi dniami w plecaku… Zresztą, w “tamtych” latach musiałaby towarzyszyć mi terenowa samochodowa chłodnia, żeby wozić i pomieścić złowione ryby, bo zwykle byłoby tego mięska trochę… Osobiście jem ryby rzadko, zwykle w terenie, gdy jestem “zmuszony”, albo w wypadku, gdy jestem “napity” (wiadomo, człowiek głupieje, ha, ha), ale tylko morskie, na zakąskę… Wyobrażmy sobie wykończonego tarłem potokowca… Ryba jest wycieńczona, “odtłuszczona”, straciła bardzo wiele z pieczołowicie wcześniej nagromadzonych zapasów kalorii… Tarło bardzo wiele kosztuje te zwierzęta… To nie szybki numerek. Ryba odpoczywa w spokojnym, wolnym od mocnego nurtu miejscu, albo wykorzystując “napędzający” ją prąd wody, spływa w dogodne i spokojne miejsce… W takich krytycznych chwilach nie jest już królem rzeki, nie ma dość sił, aby skutecznie polować… Na drodze staje jej wędkarz… Pstrąg ma osłabione zmysły… Bardzo szanuje pozostały mu mały zapas energii… Przynęta stosunkowo blisko “zawieruszyła się” w okolicy jego pyska… Nie może takiej okazji zmarnować… To jak gratka, dar od zimnego losu… Zacięty, walczy ze wszystkich pozostałych mu sił… Póżniej w innym świecie jest fotografowany, głaskany, obcałowywany i wraca na “swoje śmieci’… Wspaniałomyślny wędkarz darował mu życie… Może, gdyby umiał mówić, zapytałby się wiele razy : po co? Po to, aby umrzeć w męczarniach? Jeśli przeżyje, to nieraz jest cudem… Teraz sytuacja jest bardziej krytyczna… “Niepotrzebnie” stracił dodatkowe kalorie… Porusza się wolniej… Jeśli woda nie obdarzy go szybko wysokokalorycznym pożywieniem, może przegrać walkę o życie… Górska, chytra, jak nasz rząd rzeczka, od czasu do czasu podrzuca mu jednak ubogie kąski, zagubioną larwę owada, wypłukanego z brzegu skąposzczeta… Ale to wciąż mało… Musi szukać bogatszej krainy… Poddaje się prądowi i spływa kilkanaście metrów niżej… Następnego dnia zmęczony, znów nie zauważył wędkarza… I znów, w desperackim odruchu kłapnął pyskiem w stronę śmierci… Sytuacja się powtarza… Uściski, sesja foto, buziak… Jeszcze na dodatek słyszy, jaki jest GŁUPI… Dał się na to samo nabrać… Przewalając się boku na bok, z trudem walczy o swoją normalną pozycję ciała - godną króla rzeki… “Zeszmacony”, upokorzony, płynie tak w dół, jak stary, wygnany z wioski Indianin pirogą, tam jego grób, gdzie ostatni raz ruszy wiosłem…

Kiedyś w ciągu trzech godzin złowiłem trzy razy tego samego szczupaka… Od samego początku wydawał się “podejrzany”… Był bardzo wychudzony… Tak, jak pani Doktor G, przeprowadziłem “sekcję zwłok”… I co się okazało? Przełyk miał zapięty, jakby agrafką… Tkwiła w nim na wpół przerdzewiała blacha z potężną “morską”, białą kotwicą… Właśnie ta kotwica uniemożliwiała mu przełknięcie czegokolwiek… GŁUPI szczupak?

Mam zdjęcie pstrąga potokowego, który uwięziony w gumce ze słoika krwawił i łapczywie chwytał wszystko, co się pojawiło w okolicy jego stanowiska. W końcu go uśmierciłem, bo nie miał szans na przeżycie…

Takich i podobnych przypadków znam z autopsji dość sporo. U ryb biorących przynęty wbrew pewnym “zasadom” odkryłem wiele chorób i innych anomalii… Np. haczyki “robaczkarzy” wbite w żołądek, albo wręcz podłużne dziury, które wycięły podczas holu zakończonego zerwaniem się ryby…

Tak, tak, szczerze radzę bardziej szanować ryby i bardziej wierzyć w ich “mądrość” i system zapamiętywania… Wszystkim wędkarzom wyjdzie to na dobre… Tylko w ten sposób można się rozwijać i podnosić swoje umiejętności - łowieckie i twórcze w zakresie sztucznych przynęt… Kto wierzy behawiorystom i ich naczelnemu hasłu, że życiem zwierząt kierują wyłącznie instynkty - ten popełnia błąd. Prawda jest inna… Moim oczywiście i jak zwykle, bardzo skromnym zdaniem, ha, ha…





offline
Cykadass 2013-03-17 07:40

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
W mojej metodzie przełomowymi momentami, które określą przyszłe zachowanie się woblera (oprócz miejsca wklejenia, kształtu i wielkości steru) są te fazy, gdy wobler jest obciążany, wstępnie i finalnie; oraz w pewnym stopniu taki wpływ mają komory powietrzne, jednak w mniejszym i ograniczonym stopniu - zależnym od całkowitej masy. Rowek na ster można już wycinać w czasie, gdy wobler nie jest jeszcze zaszpachlowany i sprawdzać, przy użyciu roboczych sterów i przesuwając dowolnie obciążenie, jaka będzie jego praca. Po dojściu do wprawy w takim momencie, prawdopodobieństwo ostatecznej akcji wynosi 100%, a pracy (np.. myki) około 80%. Oczywiście w wypadku nie popełnienia błędów w np. lakierowaniu...Można oczywiście robić większą szparę między sklejanymi dwoma połówkami, niekoniecznie zbieżną z grubością drutu stelaża - wtedy zmieścimy więcej taśmy obciążającej… Celowo, oraz nieraz z braku czasu (bo jestem człowiekiem pracy, nie pióra), ominąłem niektóre zagadnienia, niektóre zatuszowałem, jednak przyszłość przed nami i myślę, że powoli z czasem co nieco nadrobię… Wyobrażcie sobie, co można robić z jerkami… Ostatnia moja “akcja”, to 100 woblerów, każdy jeden z góry zaplanowany, z wężem, mykami i lusterkowaniem… Proszę, znajdzie mi kogoś, kto potrafi inną metodą osiągnąć podobny skutek… Co prawda “pisze się” i “mówi”, że woblera “wskrzesić” powinien wędkarz, że każda “akcja” i “praca” jest dobra, że można “podrasować” przynętę itd.., itp… Czyli forsowana jest “opcja”, że jeśli “wobler nie łowi” - to tylko i wyłącznie winny jest wędkarz i jego brak doświadczenia… No cóż, nie zawsze się z tym mogę zgodzić… Często, a w naszych wodach coraz częściej, dochodzi do sytuacji, że jedynie przynęty o SPECYFICZNYCH walorach są dostrzegane przez ryby. Drapieżnik widzi i obserwuje OBIEKT, zanim zdecyduje się na atak… To trudny dla niego wybór… To prawda podstawowa i chyba każdy się z nią zgodzi… Największą szansę na udany atak i schwytanie ofiary rokuje jej NIETYPOWE zachowanie, a więc z czegoś wynikające, czy to z powodu ran, czy choroby… W przyrodzie nikt nie lata po dziesięć razy dziennie do sklepu po pierdoły, tu wszystko jest przeliczane nie na pieniądze i zachcianki, ale na zimne, bezwzględne kalorie… Każdy nieudany atak, to coraz bardziej pusty, energetyczny portfel… Jest to następna filozofia przyświecająca mi w produkcji przynęt… I trochę śmieszą mnie “zalecenia” niektórych speców, zalecających nadanie życia woblerowi poprzez “podszarpywania”, zmiany kierunku “prowadzenia” itp.., bo są to bzdury wykluczające udany połów w wielu i częstych, standardowych warunkach wewnętrznych i zewnętrznych łowiska. Przynęta “sama z siebie” powinna generować pewne zachowania… My wsiadamy, bierzemy gazetę do ręki i… jedziemy… Bo mieć Rolls- Royce’a to jeszcze nic… Trzeba mieć dobrego kierowcę do niego, ha, ha…
offline
Cykadass 2013-03-20 18:22

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Teraz lecę z cykadami i wahadłówkami... W międzyczasie kończę te kozo - ślizy, dobrze, że nie kozoje...(gumowce, dla nie wtajemniczonych), ha, ha... I tak, zima powoli zleciała, chociaż za oknem tego nie widać.

offline
wobler129 2013-03-20 18:36

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 3456
Aż mnie ściska jak patrze na te zdjęcia i opisy, a ja nie mam na nic czasu - a tu w weekend jeszcze zaliczenia na uczelni.............
offline
Franek1985 2013-03-20 18:44

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1469
Ja po pracy choć czasu prawie brak ciągle pracuje wierce testuje, a w pracy na przerwie gonie z patykiem nad wode bo mam ja na szczescie pod nosem "haha" i patrzą jak na debila moze z czasem dojde do czegoś konkretnego.Panie Sławku ta kozoja cos pieknego

offline
Cykadass 2013-03-20 19:05

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Kiedyś ( z 8 lat wstecz ) ten sposób malowania był bardzo skuteczny (oczywiście wespół wiadomo z czym)na Kwisie. Ale okonków było wtedy w niej, co nie miara (po spuszczeniu zbiornika Czocha)... Machnąłem kilka okonków w swoim stylu retro, a nóż się znów sprawdzą... Jak nie na Kwisie, to na Bobrze, a może na Nysie, albo Odrze... Znów coś mi się rymuje, ha, ha... Wiosna, wiosna, wiosna!!!!





offline
Remik 2013-03-20 20:15

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 3388
Cykadass:
Teraz lecę z cykadami i wahadłówkami... W międzyczasie kończę te kozo - ślizy, dobrze, że nie kozoje...(gumowce, dla nie wtajemniczonych), ha, ha... I tak, zima powoli zleciała, chociaż za oknem tego nie widać.


Fajniutki... Ja zadrży lekko w nurcie i tym ciapciatym boczkiem błyśnie to lorbasek nie wytrzyma. Ide i ja domalowywać ciapki i kropki
offline
papaja 2013-03-20 20:21

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 167
Remek nie zrzynaj, tylko poczekaj na dzieła Mistrzów

Mistrzów nie Miszczów, których pełno na różnych forach hahaha
offline
Remik 2013-03-20 20:23

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 3388
taaa zaraz bedo jak to mówio

15 lat na rynku
Raty 0% PayU PayPo
0.54 s