Nie jesteś zalogowany/-a ZALOGUJ SIĘ lub ZAREJESTRUJ SIĘ
Jesteś tutaj: Corona-Fishing > Artykuły > Mistyczne rzeki
2018-02-22

Mistyczne rzeki

Od kilku lat zimowe wieczory spędzam nad mapą Skandynawii. Wówczas powstają w głowie marzenia, które jak się okazuje, można czasem przy odrobinie sprzyjających okoliczności zrealizować. Wymyśliłem sobie kiedyś rzekę, w której pstrągi nie znają przynęt. Wiem! Dla wielu z Was wydaje się niemożliwym, aby rzeka nie została dotknięta przez wędkarza, puszki po piwie i inne symbole wędkarskiej cywilizacji.  Tajemniczą rzekę znalazłem w środkowej Norwegii kilka lat temu i nawet robiłem do niej podchody. Nie pozwalała jednak na to, aby w niej zapolować na pstrąga.

Specyfika wielu dzikich rzek odstrasza wędkarzy. Tę, o której Wam opowiem, chroniło praktycznie na całym jej biegu bardzo wysokie zbocze. Czasem ta kilkudziesięciometrowa skarpa przeradzała się urwiska skalne, a innym razem w półki po których należało schodzić z linami. W dole wiła się malownicza, bystra i bardzo dziewicza rzeka. Planowałem przez długie miesiące zamieszkać nad jej brzegiem, a warto tu dodać, że największym utrudnieniem był fakt, iż jakikolwiek środek lokomocji mógł dotrzeć najwyżej kilka kilometrów od brzegu mistycznej wody. Najbliższa miejscowość była oddalona o kilkanaście kilometrów w linii prostej. Przyszło nam zatem zmierzyć się z tzw. końcem świata. Marszem przez bagna i góry, aby na samym końcu dotrzeć do rzeki, która płynęła w wąwozie o wysokości ponad 100 metrów.

Oprócz pstrągów kusił nas niesamowity teren, gdzie plątanina niewielkich strumieni, oczek wodnych i bagien tworzyła swego rodzaju siatkę, na środku której wiła się rzeka o zupełnie innym charakterze niż wszystko, co ją otaczało. Wyobraźnia rodziła nam w głowie wielkie ryby, które niemal same wychodziły na brzeg. Zatem od początku, czyli jak zaplanować, jak dotrzeć i jak przetrwać kilkanaście dni w dziczy z pstrągami, reniferami i meszkami killerami.

wędkarstwo skandynawia
Rozwaga i dystans do własnych umiejętności. O tym aspekcie przekonałem się wiele lat temu na pierwszym tego typu wyjeździe. Wówczas we znaki dał się deszcz, wiatr, słabe wyposażenie oraz fatalna jak się okazało kondycja. Dziś przygotowujemy się zdecydowanie inaczej, a dla niedowiarków wspomnę tylko, że przed dwu lub trzytygodniowym wypadem bardzo istotnym elementem przygotowań jest specjalny trening na siłowni. Zapewniam, że pierwszy kontakt z dziczą, czyli kilkukilometrowy marsz przez bagna czy norweskie lasy, odrzuci kiepskich kondycyjnie.  Plecak to około 20 kg, do tego mniejszy plecak na klatce piersiowej z wędkarskim ekwipunkiem, w ręku zestaw wędek, śpiwór lub inne lżejsze gadżety. Zatem spokojnie z emocjami. Planujemy miejsce tak, aby iść najdalej kilometr, może dwa. Wybierzmy też miejsce, które będzie miało co najmniej jedną alternatywę. Mapy bywają bardzo złudne, i nie dajmy się zwieść zdjęciom gigantycznych ryb, które gdzieś odszukaliśmy w Internecie. Ważne jest, aby już w domu za pomocą Google’a rozpoznać teren i nieco sobie map wydrukować, choćby po to, aby wiedzieć gdzie rozbić namiot. Jest kilka zasad bezwarunkowych, które pozwolą na przetrwanie w namiocie przez kilkanaście dni.
  1. Namiot: kupmy dobry sprawdzony produkt renomowanej firmy. Nie ufajmy produktom z marketu czy innym, niby porządnym. Deszcz, wiatr i śnieg zweryfikują jakość w kilka minut.
  2. Śpiwór: bezwzględna podstawa - należy zabrać ze sobą produkt z komfortem termicznym do -10 °C, absolutnie nie puchowy.
  3. Dostęp do wody: konieczny jest strumień w którym płynie czysta, pitna woda. Ważny jest też filtr do wody.
  4. Siekiera survivalowa: czyli niewielki lekki toporek, który posłuży nam do wszelkich prac przy obozowisku. Po kilku dniach bez tego elementu będziemy marzyli o ogniu i ciepłym posiłku. Dodatkowo dobry, sprawdzony nóż.
  5. Odzież: nie wędkarska, ta jest dobra dla wędkarzy a nie survivalowców. Tutaj sprawdza się odzież wojskowa połączona z alpinistyczną.
  6. Żywność: bardzo skrupulatnie względem dni należy zaplanować to, co będziemy jedli ale jednocześnie też nosili. Zapewniam, że konserwy się nie sprawdzają! Kasza, tłuszcz i ryby - na tym należy oprzeć swoje kulinaria.
  7. Wędkarstwo: sprawdzony kołowrotek, mocna wędka i dwie szpule żyłki. Do tego kilka woblerów, wahadłówek i obrotówek. Przynęty powinniśmy zapakować w dwa pudełka. Dobieramy sprzęt bardzo minimalistycznie, ale jednocześnie taki o którym wiemy, że nas nie zawiedzie.
  8. Zasada ostatnia: minimalizm, który zadziałać powinien tak, że gdy zrobimy wstępne pakowanie, należy wszystkie zabrane rzeczy podzielić przez dwa.
Podsumowując kwestię ekwipunku pamiętajcie o tym, aby wybierać rzeczy dobre jakościowo (szczególnie dotyczy to odzieży, namiotu itp.). Bardzo ważne jest aby zabrać porządny nóż i toporek. Nie ufajmy tanim produktom miernej jakości, bo one przestana funkcjonować po 3 dniach.

wędkarstwo skandynawia
Zanim jeszcze o wędkarstwie, kulinariach i innych przyjemnościach, kilka podpowiedzi. Ogień jest warunkiem przetrwania i nawet w minimalnym stopniu nie wolno go bagatelizować. Bardzo istotną sprawą jest to, aby magazynować suche drzewo przygotowane do natychmiastowego rozpalenia ogniska. Dlatego przyda nami się niewielka plandeka chroniąca suche drzewo przed wilgocią. Moskitiera! Miliony komarów to nic w porównaniu z niewidocznymi meszkami, które gryzą jak oszalałe i co najgorsze, nic nie robią sobie z nawet najsilniejszych repelentów.
Na koniec rozweselacze, czyli to, co sprawdziło się w naszym przypadku… Wódka i Nutella ;) Nie ma nic lepszego, jak smażona ryba przegryziona Nutellą i zapita zimną wódką.
 
Ryby z dzikiej rzeki.  Na początek jedno. Nie spodziewajmy się, że będziemy łowili do omdlenia bicepsa. Absolutnie nie, i nie wolno zakładać sukcesu wędkarskiego. To złudnie i bardzo nieracjonalne podejście, które może nam popsuć cały wyjazd. Norweskie rzeki dzielę na kilka grup: pierwsze to wielkie kamieniste rzeki, przypominające nieco górny San lub Dunajec. Tutaj żyją wielkie ryby, ale technicznie to bardzo trudne warunki. Kolejna sprawa to rzeki przypominające nasze średnie rzeki nizinne jak Bzura, Wkra czy dolny Bóbr. Tutaj zwykle ryb wszelkich gatunków będzie wiele, i raczej uda nam się połowic. Na koniec najbardziej paskudne i niewdzięczne rzeki które radzę omijać szerokim łukiem. Mówię tu o strumieniach niosących brunatna wodę, z duża ilością kamieni na dnie. Zazwyczaj żyje w nich masa drobnych ryb, a o większe, nawet te kolacyjne, będzie trudno. I na koniec tzw. koski, czyli niewielkie rzeki łączące jeziora, czasem rozlewiska, bagna i inne wody stojące. Z tymi bywa rożnie i są bardzo ryzykowne. Ryby bywają w koskach okresowo i sporym ryzykiem jest, że trafimy na okres kiedy akurat ryb w rzece nie będzie.
 
Wspomniałem w jednym zdaniu o ekwipunku wędkarskim, i rzeczywiście jednym zdaniem można by temat potraktować. Ale z tego tytułu, że jedziemy przecież na ryby, to wejdę nieco w szczegóły. Proponuję zabrać dwie wędki o długości około 260/270 cm. Ja upodobałem sobie kije o akcji środkowej, bowiem te pozwalają na bardzo uniwersalne zastosowanie. Wędki weźmy mocniejsze niż te, którymi łowicie pstrągi w Polsce. Odpowiednie będą takie, które u nas zabieracie na szczupaka. W dużych rzekach o silnym nurcie żyją wielkie ryby, i warto z nimi powalczyć odpowiednim sprzętem. Do tego zawsze mój podstawowy mocny kołowrotek, oraz żyłki 26 /28 /30. Prawdopodobnie będziemy łowili ciągle na jeden zestaw, ale konieczny jest ten tzw. rezerwowy, na wypadek przypadkowej choćby kolizji kija. Będziemy sporo wędrowali, dlatego koniecznie na plecy zabierzmy zgrabny plecak. No i coś czego nienawidzę, czyli śpiochy. Wiele skandynawskich rzek jest bezwzględnie niedostępnych i spodniobuty wydają się być podstawową sprawą.

wędkarstwo skandynawia
Przynęty. Woblery, wahadełka i obrotówki. Wierzcie mi, że nic więcej nie trzeba. Jeśli chodzi o woblery, to w moim pudełku prym wiodą woblery Kwiskie a ich przedstawicielem jest 7-centymetrowy Foxinus. Jeśli chodzi o woblery, to sugeruję nie zabierać ze sobą mniejszych niż 6 cm. Najlepiej sprawdzają się wobki w kolorach pstrąga oraz pomarańcze, i jak zwykle naturalnie wybarwione. Woblery warto też posegregować na dwie grupy względem zanurzania, bowiem w wielu miejscach rzeki będą bardzo płytkie i tam należy również woblerami łowić.
Jeśli chodzi o wahadłówki, to im należy nieco mocniej się przyjrzeć. Pod rzeki Norwegii zaprojektowaliśmy specjalne dwie grupy blaszek wykonanych z miedzianej blaszki o grubości 1,2 mm. Są małe i ciężkie, czyli lotne i pracujące nieco głębiej niż klasyczne pstrągowe wahadełka. Dla mnie podstawa to wahadłówki CF Nord oraz Trout. Wahadłówka posiada cechy niedostępne ani woblerowi, ani obrotówce. Jest bardzo lotna i możemy ja prowadzić na każdej głębokości. Norweskie pstrągi, lipienie, trocie uwielbiają niewielkie miedziane blaszki.
Jeśli chodzi o obrotówki, to te traktuję dwojako: po pierwsze, są to przynęty na tzw. kolację… Dzięki nim przed końcem dnia staram się na szybko złowić lipienia lub pstrąga, bo do nich ryby wyskakują najchętniej (jednak zwykle są mniejsze). Z drugiej jednak strony spore obrotówki w rozmiarze większym niż 2 potrafią skusić kawał dorodnej ryby. Moje ulubione to trociowe Kaszubki, a wśród nich mała Garbatka.
 
Ryby. Najczęściej będziemy mieli do czynienia z pstrągami. Zwykle nie będą to ryby wielkie, a ich średnia wielkość to około 40 cm. Oczywiście w rzekach żyją potężne okazy. Słyszałem o takich, które ważą po 8-10 kg, jednak nigdy jeszcze takiej ryby nie widziałem. Przez wiele lat (łącznie już blisko rok spędzony nad rzekami Norwegii) nie udało mi się przekroczyć 70 cm. Wielkość łowionych pstrągów podyktowana jest bardzo porą roku. Dostępne dla nas ryby będą w lecie. Nie uda nam się uprawiać survivalu w innych miesiącach niż czerwiec – sierpień. W okresie niskiej wody w wielu rzekach ryby migrują, często spływają do jezior, aby dopiero jesienią wracać do rzek na tarło. Temat zatem mamy bardzo utrudniony, ale polować warto. Bardzo dobre są wielkie rzeki Norwegii, gdzie przez cały rok żyją pstrągi, i nawet w czasie największych niżówek pozostają w rzece. Mamy tam szanse zapolować na największe ryby, jednak łowi się tam bardzo trudno. Często są  to rzeki przypominające środkową Wisłę z rozległymi na kilka kilometrów bystrzami i przelewami.
Lipienie to nieco inna melodia. W wielu rzekach będziemy mieli szansę spotkać się z wielkimi lipkami ważącymi po 2 kilogramy. Prawda jest taka, że największe lipienie to też temat, który należy dobrze skalkulować z mapą w ręku. Najbardziej dostępne i oblegane przez Norwegów rzeki są mocno przełowione, i zwykle trafimy lipki po 35-40 cm. Co ciekawe, lipienie będziemy łowili na dokładnie te same przynęty co pstrągi. Będą nam brały na wirówki i wahadełka, a te największe na woblerki około 6 cm. Oczywiście najlepsza na nie będzie mucha. Tutaj proponuję zabrać kawał muchowego wędziska, czyli minimum patyk w klasie #6. Dosłownie dwa pudełka z muchami w bardzo prostym podziale na chrusty, jętki i ich larwy, czyli nimfy. Wielkiej różnicy lipieniowi z dzikiej rzeki nie robi co mu tam do wody wrzucimy. Chrust to podstawa, a szczególnie taki nakręcony na haku nr 8.
 
Moja ulubiona rzeka jak się okazało, była bezwzględnie dziewicza. Na długich jej odcinkach nie zaobserwowałem choćby jednego śladu obecności człowieka. Charakter wody nie pozwalał wędkarzowi rozwinąć skrzydeł i pokombinować z przynętami. Zmuszeni byliśmy do łowienia woblerami oraz w niewielu tylko miejscach wahadłówką. Płytka i bardzo ostro płynąca woda weryfikowała umiejętności wędkarza i przynęt, które mieliśmy w pudełkach. Pierwsze ryby złowiliśmy dopiero po 2 dniach. Z każdą chwilą gasły nam emocje wędkarskie i poszukiwaliśmy sposobu na przechytrzenie tych dużych pstrągów. Udało się bodaj w 4 dniu trafić na wielkiego, brunatnego pstrąga, który mierzył tuż przed 70 cm. Dla takich cwaniaków mogę jechać tysiąc kilometrów, aby każdego dnia budzić się z myślą, że to właśnie dziś zobaczę w wodzie potężny błysk, potem wir i jazgot kołowrotka. Nie ma nic piękniejszego w wędkarstwie.

wędkarstwo skandynawia
I na sam koniec nieco bardzo praktycznej i przyjemnej wiedzy. Kulinaria. Dostęp do dobrych kalorii będziemy mieli ograniczony, ale wielokilometrowe przedzieranie się przez góry wycieńcza niemiłosiernie. Koniecznie należy zabrać ze sobą kaszę i ryż, do tego cebulę i jedną choć butlę oleju. Oto moja autorska zupa rybna, która nie smakuje nigdzie tak, jak w lesie.
Składniki:
Cebula, marchew, czosnek, ryż, woda z rzeki, drobne ryby.
Wykonanie:
Cebulę kroimy na drobne kawałki i na wolnym ogniu dusimy w garnku razem z marchwią i sporą ilością czosnku. Kiedy warzywa zaczną się powoli przypalać dosypujemy jeden kubek ryżu. Chwilę całość zasmażamy, podlewamy lekko wodą i dusimy na bardzo małym ogniu. Kiedy ryż wypije wodę dolewamy jeszcze około 2 litry wody. Całość bardzo powoli gotujemy, najlepiej pod przykryciem. Kiedy ryż jest miękki dodajemy kilka niewielkich ryb i dosłownie 10 minut dusimy. Całość na koniec posypujemy grubo zmielonym pieprzem.

Zdjęcia i tekst: Remigiusz Kopiej

Zobacz też:
woblery na pstrąga
wahadłówki na pstrąga
obrotówki na pstrągi

Zgłoszenie nadużycia
Temat zgłoszenia
Opis problemu:


Zgłoś nadużycie

Udostępnij ten artykuł:
Facebook Google Bookmarks Twitter LinkedIn

Oceń artykuł
koronka1koronka2koronka3koronka4koronka5

polecane dla Ciebie

Artykuły

jerki na okonia
jerki na okonia
Szczęśliwy wędkarz, który choć raz miał okazję obserwować ataki okoni na drobnicę. Widowisko polujących drapieżników, które zapędzają drobne rybki tuż pod samą powierzchnię, wyzwala niesamowite emocje. ...
Tropem Famy
Tropem Famy
Wieści o tym potworze krążyły po okolicy kolejny sezon. Ucho raz nadstawiało się chciwie, łowiąc najmniejsze detale relacji, innym zaś aż puchło od dętych farmazonów, bo też ile to można było nasłuchać się dziwów! Oto ...
szczupaki w szwecji
szczupaki w szwecji
Ech, jak to dobrze, że mamy tam tak niedaleko. „Żabi” skok przez Bałtyk i oto trafiamy do innej, wędkarskiej rzeczywistości. Jezioro za jeziorem, rzeka goni rzekę. Do tego cudowne szkiery, czyli przybrzeżne morskie zatoki z ...
Okoń w grudniu na spininng
Okoń w grudniu na spininng
Diabli nadali tę zimę! Ni to, ni sio, ni owo i bądź tu człeku mądry. Spod lodu się połowi, czy z brzegu? Ok! Będzie i tak, i tak. Mimo wszystko okonie w zime to temat realny. Grudzień, styczeń i luty to czas kiedy brania okonia będa nas ...
okoń na woblerka
okoń na woblerka
Na wstępie zaznaczam, że nie będzie to artykuł, który ma na celu pisanie o rodzajach akcji woblera. Moim celem było opisanie funkcji woblerów jako przynęt, które w zależności od wielu czynników, mogą ...
szczupak na wahadłówkę
szczupak na wahadłówkę
Kiedy sięgniemy po wydawane kilkadziesiąt lat temu ksiązki o tematyce wędkarskiej, bez trudu odnajdziemy w nich rozdziały poświęcone spinningowaniu. Autorzy łatwo też opowiedzą nam o przynętach wędkarskich polecanych do tej metody. ...
Pierwsze spotkanie z Sumikami
Pierwsze spotkanie z Sumikami
Ogromnie się ucieszyłem na pierwsze spotkanie z młodymi wędkarzami z klubu wędkarskiego "Sumik Lubsko". Byłem nieco podekscytowany, ale też stremowany tym, jak dzieciaki odbiorą dwumetrowego rudzielca, który miał zamiar ...
łowienie sandaczy w zaczepach
łowienie sandaczy w zaczepach
O tym, że sandacze ponad wszystko kochają karcze, krzaki i drzew wie niemal każdy wędkarz. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę z tego, że łowienie w takich miejscach nie dość że jest bardzo trudne, przy okazji bardo kosztowne to do tego ...
15 lat na rynku
Raty 0% PayU PayPo
0.29 s