W kolorze techno.
Kolor przynęty, podobnie jak jej wielkość, rodzaj i akcja należy do jednego z czterech podstawowych kryteriów, które należy brać pod uwagę podczas dobierania wabika na danym łowisku, przy polowaniu na określoną rybę. O kolorach przynęt spinningowych, ich dopasowywaniu do łowiska i preferencji ryb można by napisać grubą książkę. Niniejszy artykuł traktuje o przynętach w nieco kontrowersyjnych kolorach – fluo.
Kolory fluo bywają nazywane „agresywnymi”, bądź „wściekłymi”. Nazwy te odzwierciedlają poniekąd ich charakter. W przeciwieństwie do barw stonowanych i „brudnych” mogą powodować u ryb rozmaite reakcje. Jednego możemy być pewni. Działają one na wzrok drapieżników w każdych niemal warunkach! Powoduje to jednak niemalże skrajne reakcje u ryb. Bywa, że kolory fluo dają efekt odwrotny, do zamierzonego i po prostu płoszą wszelkie stworzenia znajdujące się w łowisku. Stąd też zaleca się zachowanie ostrożności w ich stosowaniu. Przeciwnicy jadowicie ubarwionych wabików właśnie dlatego stanowczo je odradzają. Sam byłem świadkiem sytuacji, gdy przed 8-9 cm gumką fluo uciekały okonie, lub spore szczupaki. W przejrzystej wodzie, w słoneczny dzień wszystko było widoczne w okularach polaryzacyjnych „jak na dłoni”. Nie był to znany wszystkim spinningistom odruch stojącego w nurcie: klenia, pstrąga, brzany, które odsuwają się na kilka, kilkanaście centymetrów w bok od podanego pod sam nos woblerka, czy obrotówki. Fluo mogą naprawdę wywołać u ryb reakcje wręcz paranoiczne! Bywa, że okołomedalowa ryba ucieka w popłochu przed 3cm paproszkiem o zbyt jaskrawym zabarwieniu. Niekiedy drapieżca widząc przepływającego „agresora” zastyga w bezruchu i „udaje że go nie ma”, bądź udaje trupa – jak kto woli.
Jest też jednak druga strona medalu. Bywa, że to właśnie fluo daje upragnioną zdobycz w dni totalnego bezrybia. W zasadzie nie spotkałem się nigdzie z jakimś rzetelnym, naukowym opracowaniem tłumaczącym dlaczego tak się dzieje. Wszelkie przynęty: obrotówki, woblery, cykady i gumy o barwach „techno” są zażerane z niespotykaną agresją o niespotykanych porach dnia i nocy, podczas gdy klasycznie ubarwione przynęty są przez nie całkowicie ignorowane. Tłumaczyć to można na kilka sposobów. Ryba uderza odruchowo w agresywnie wyglądający i ubarwiony przedmiot w obronie terytorium, w odruchu drapieżcy zmuszającego ją do ataku w dobrze widoczny przedmiot znajdujący się w „polu rażenia”. Bądź też atakują na zasadzie „pozbycia się konkurencji” w swoim żerowisku (to domena przede wszystkim szczupaków).
Jak zatem znaleźć „złoty środek” w używaniu wściekle ubarwionych przynęt? Najwłaściwsza, z logicznego punktu widzenia wydaje się być właściwa taktyka w dobieraniu barw przynęt danego dnia. Ja staram się rozpoczynać wędkowanie od przynęt stonowanych, bądź ubarwionych naturalnie – w zależności od rodzaju białorybu żyjącego na łowisku i innych stworzeń mogących być potencjalnymi ofiarami żerującego drapieżnika. Jeżeli przez dłuższy czas jestem „bez skubnięcia”, zakładam przynęty o coraz ostrzejszych barwach. Można też spróbować „iść na skróty” i po dotarciu na łowisko zapytać napotkanych spinningistów o efekty w kontekście przynęt, które stosują. Jeżeli zawzięty fanatyk przynęt stonowanych i naturalnych łowi od kilku godzin bez efektów, można przynęty tego typu pominąć i zastosować od razu jasne, bądź nawet przejść od razu do fluo. W razie samotnych połowów, gdzie braki czasowe ograniczają nam stosowanie szerokiego wachlarza przynęt i wykluczają eksperymentowanie można też zastosować pewnego rodzaju uproszczenia. Często poniższe wskazówki dają ciekawe efekty w postaci natychmiastowych efektów.

Kolory te mają niemal tyle samo zwolenników, co przeciwników. Przeciwnicy uważają, że barwa ta jest zbyt agresywna i płoszy ryby, a sztuczna przynęta winna być w jak najbardziej stonowanym, „brudnym” kolorze dostrojonym do barwy wody i dna, co u drapieżnika ma nie wzbudzać podejrzeń. Teoria ta sugeruje zatem, że przynęta swoją barwą ma przedstawiać zjawisko mimikry – czyli przyjmowania kolorów otoczenia przez organizmy żyjące w wodzie, w celach maskujących. Jest to teoria bardzo słuszna, biorąc pod uwagę wieloletnie badania ichtiologów. Ileż to razy wyciągaliśmy szczupaki koloru: zielonego, brązowego, szarego – w zależności od miejsc gdzie były poławiane? Ileż razy łowiliśmy garbusa – pięknego pasiaka, by na innym zbiorniku złowić okonia beżowego, bez pasków? Te właśnie sytuacje świadczą o słuszności teorii łowienia na barwy stonowane, ale czy jest to jedyna słuszna teoria? Kolory fluorescencyjne, są całkowitym jej zaprzeczeniem. A bywa, że one jako jedyne przynoszą zdobycz na łowisku.
Jak zatem można wytłumaczyć niekiedy fenomenalną skuteczność barw fluo? Istnieje kilka teorii, chociaż nie spotkałem się jeszcze z ich rzetelnym, naukowym opracowaniem. Mianowicie:
Kolory pod wodą widoczne są na różnych głębokościach różnorako. W zależności od tego w jakim stopniu dociera na daną głębokość widmo światła. Badania na temat „widoczności” poszczególnych barw dowodzą, że na największych głębokościach najlepiej jest widoczny fiolet, natomiast kolor czerwony już na niewielkiej głębokości jest praktycznie niewidzialny. Badania te jednak są przeprowadzane w wodzie (o wzorze chemicznym: H2O), ma się to więc nijak do „wody”, w której łowimy i warunków w niej występujących. Tutaj znaczenie mają także inne czynniki: mętność wody, rodzaj dna i jego barwa, gatunki bytującej tam roślinności podwodnej oraz aktualny w jakim jest nasze łowisko (poziom wody, prędkość nurtu itp.). Do tego należy dodać, że niekiedy zupełnie inaczej widoczna jest barwa naszej przynęty, nawet podczas różnych sposobów jej prowadzenia, na tym samym łowisku. Np. na dnie mulistym możemy poprowadzić przynętę tuż nad dnem, lub wpół wody. Będzie ona wtedy widoczna dla drapieżników przebywających na rozmaitych głębokościach (poniżej i powyżej przynęty, albo na jej głębokości). Inaczej rzecz będzie wyglądać, gdy pozwolimy „szorować” wabikowi dno, bądź po nim skakać. W tym drugim przypadku wznosić się będą wówczas „obłoczki” mułu, które ją z rozmaitych stron będą maskować. Z drugiej strony – te właśnie obłoczki mogą dodatkowo wabić drapieżcę.

W jakich więc warunkach rozpocząć od „agresorów”?
Najczęściej są to:
-Dni deszczowe, przy zachmurzonym niebie, gdy słońce przysłaniają chmury;
-Gdy woda jest wezbrana, mętna i po prostu „brudna” – np. po opadach;
-Po zmroku.
Zaznaczam jednak że powyższe wskazówka nie daje stuprocentowej gwarancji złowienia ryby. Jak dla mnie sprawdza się ona w około 75 procentach w wymienionych sytuacjach. Niestety od kilku lat starając się znaleźć wspólny mianownik i logiczne wytłumaczenie, dlaczego czasem się nie sprawdza, nie udało mi się wyjaśnić tego zjawiska. To jednak jeden z wielu uroków wędkarstwa spinningowego – niczego nie możemy być pewni…
W wodzie przejrzystej fluo są rzadko stosowane, chociaż… Pozwolę sobie opisać pewną sytuację sprzed roku. Po kilkugodzinnym, bezowocnym biczowaniu wody w poszukiwaniu szczupaków i okoni w jeziorze razem z przyjacielem, w końcu ów przyjaciel doczekał się skubnięcia na twistera fluo o długości około 9-10 cm. Ogon przynęty został prawie odgryziony. Po kolejnym rzucie szczęśliwo-pechową gumką ogon odpadł – już najprawdopodobniej w momencie gdy wpadał do wody. Kolega po wyjęciu przynęty z wody zdjął ją z agrafki i zaczął przeglądać pudełko w poszukiwaniu „zmiennika”. Mnie coś tknęło i poprosiłem, żeby mi pożyczył „kadłubek” twisterka. Postanowiłem nim porzucać. W drugim rzucie wyjąłem szczupaka z miejsca regularnie przez nas obrzucanego przez ostatnie pół godziny. W kolejnym rzucie, zaraz po oswobodzeniu nieszczęśnika wyjąłem następnego zębacza. Kolejne dwadzieścia minut rzucania przyniosły kolejne dwa szczupaki. Kolega pozostawał bez brania. Oddałem mu dziwaczną przynętę, która w wodzie nie posiadała żadnej akcji z racji braku ogonka – nie wywołując zatem żadnej fali hydroakustycznej, mogącej wabić ryby. Po założeniu naszego odkrycia na zestaw kolega już w pierwszym rzucie wyciągnął szczupaka. Mnie pozostało odcięcie ogonka jednemu ze swoich twisterów i jeszcze przez godzinę mieliśmy przednią zabawę ze szczupakami i przyzwoitymi okoniami. Wracając do samochodu pytaliśmy napotkanych spinningistów o efekty – żaden bez brania! Usłyszeliśmy za to wiele teorii o wpływie fazy księżyca, skoków ciśnienia, zachmurzenia itp. Na brania, które miały rzekomo tłumaczyć „bezrybie” owego dnia…
Jak więc miewa się to do ogólnych zasad stosowania przynęt fluo? Ma się nijak! Przeprowadzając w miarę dokładną i rzetelną analizę swoich połowów, gdzie brane były pod uwagę: temperatura powietrza, kierunek wiatru, opady, ciśnienie, faza powietrza itp. nie udało mi się znaleźć ściśle sprawdzających się zależności. Ryby w swoich upodobaniach niewiele robią sobie z wędkarskiego szufladkowania metod i sposobów. Są zwyczajnie kapryśne. Aby dopasować do ich aktualnego humoru zarówno przynętę, jak i sposób jej prezentacji należy po prostu eksperymentować, kierując się przede wszystkim swoim własnym doświadczeniem w połowach na danym łowisku, jak i swoją wędkarską intuicją. Eksperymentowanie bowiem, zwłaszcza z niekonwencjonalnymi przynętami, a co za tym idzie – takimi, które się jeszcze rybom nie opatrzyły przynieść może zaskakujące efekty. Miło też zobaczyć wyraz twarzy „tubylca - starego wyjadacza”, kiedy wobec niego wyciągniemy na „to żółte coś” rybę na świeżo odkrytym łowisku, które tamten zna jak własną kieszeń…
Zarówno początkującym spinningistom, jak i doświadczonym łowcom mającym uprzedzenia do kontrowersyjnych barw szczerze polecam eksperymenty z nimi. Zwłaszcza w te dni kiedy w „Polsce tylko ryba nie bierze”.
"Maniek"
(artykuł nadesłany przez użytkownika portalu CF)
Przeczytaj więcej:
Sposoby na skuteczniejsze połowy
Jak znaleźć dobrą miejscówkę na rzece
Porady - skuteczne łowienie cykadami
Jak ulepszyć przynętę
Podział woblerów
Zobacz więcej:
obrotówka na pstrąga
woblery pstrągowe
ryobi zauber
wędka na okonia
Przynęty spinningowe
Artykuły


