Nie jesteś zalogowany/-a ZALOGUJ SIĘ lub ZAREJESTRUJ SIĘ
Jesteś tutaj: Corona-Fishing > Grupy

Spinning w wersji ultralight


offline
ADMIN 2010-01-14 19:47

Użytkownik
Użytkownik
Posty:
Kolejny artykuł nadesłany przez Mańka. Tym razem o przeboju lat 90-tych. Ultralight. Zapraszamy.
offline
Jozek 2010-01-14 22:29

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 123
Coś w UL spiningu jest. Swego czasu używałem kijka do 7g, wyholował kilka ładnych okoni i szczupaków. Przyjemność operowania takim kijkiem wspominam do dziś, z 'łezką w oku'
offline
dawid_1976 2010-01-15 08:44

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 786
fajny tekścik i miło się go wciąga, co do lajtów to jakoś nigdy się nad tym dłużej nie zatrzymałem poza krutkim okresem, właśnie te przerzucanie niezbyt dorodnych rybek mnie chyba zniechęciło i jeden epizod na Odrze gdy na lajcika usiadł sumek wagi ciężkiej a mój kijaszek strzelił w dwóch miejscach (zresztą na własne życzenie) - to był koniec, chyba poprostu żadziej ale większe. Ale fakt faktem takie łapanie daje frajdę i kupę radości, oraz tak jak autor napisał niezłą szkołę wędkowania, po prostu można nieźle "potrenować".
offline
jaco 2010-01-15 11:40

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 604
Cześć. Super tekst. Od razu przypomniały mi się piękne czasy, kiedy jako mały chłopiec handlowałem ,na głównym deptaku swojego miasta ,śliwkami węgierkami z dziadkowego ogrodu Za zarobione pieniądze stałem się mega szczęśliwym posiadaczem pięknego DAM quick camaro 450 Do mojej pełnej germiny 270 pasował jak ulał........zestaw ważył dobry kilogram. Na suma jak znalazł.....to był mój light w podstawówce

Wracając do meritum artykułu.... nad wodę można zabrać dwa kije, ja na łodzi mam nawet trzy zestawy.Na samym poczatku sezonu miejscówkę zaczynam obławiać lightem ,( na Odrze jest to kij do 21gr) ,póżniej przechodzę do głębszych partii wody sztućcami do 35 gr i większymi gumami. I tak do polowy sierpnia, póżniej zaczyna się magiczny okres na rzece i Light leci w kąt nawet go z domu nie zabieram. Zabieram zestawy 35 gr i w górę....

pozdrawiam serdecznie

offline
kubamajorek 2010-01-15 14:09

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1100
ja tam przez ostatnie 2 lata kijkiem do 13 gram operowałem i tylko takim.i faktycznie w porównaniu do ciężkiego łowienia komfort jest większy z uwagi na lekkość zestawu,jego łowność i hol ryby.a zwłaszcza ten hol.łapałem na wobki i obrotóweczki od bolków po szczupaki.2 kg sztuka potrafi zrobic niezłą rozpierduchę na takim kijku ale jaka jest satysfakcja z jego wyjęcia:-)zreszta ci co byli na zlocie nad bobrem to widzieli. nie mogłem narzekac na ilośc okoni w ciągu tych 2 dni:-) a właśnie miałem tylko tenkijek do 13 g.teraz chodze z dwoma.i lajcik (bo lubię czułość tego sprzętu) i na ciężko (bo w wodzie tez są duże ryby) :-) tekścik miły.ktoś kto sam zapracował na coś sam wie o czym mówi:-)
offline
frajter 2010-01-15 14:47

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1750
Light to dla mnie zabawa i najczęściej sięgam po niego w dni gdy z nieba leje żar a noc wcale nie wystudza zapału do takiej zabawy , mam parę kijków do takiej zabawy ale najlepiej mi się bawi takim cieniutkim w dolniku kijkiem na blanku muchowym scierry , nawet korek w rękojeści w nim pracuje a żuczkami śmiga na spore dystanse. Ale na dużej nizinnej rzece zdarzają się sytuacje o jakich wspomniał Dawid , siada ładna ryba i zaczyna zabawę ze mną , a jak usiądzie , coś z wąsami to z reguły nawet nie wie że jest na wędce a jak się dowie to pozamiatane. Zgodzę się że light to takie finezyjne spiningowanie , zestaw leciutki nie męczy mięśni , tylko świst spiniora zdradza obecność wędkarza schowanego w trawach na przelewie
offline
dawid_1976 2010-01-15 23:28

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 786
Ale z drugiej stronu to pamiętam taki dzień jak na początku lat 90' posiadałem kijek mitchela pół szklanka pół węglówka taki dziwny miszmasz miała 180 cm i cw do 4g zapiołem sumka koło 15 kilo, którego o dziwo udało mi się wyciągnąć kij giął się wszędzie gdzie można, ale się udało i tego holu to chyba do końca życia nie zapomne emocje razy sto i trwało to prawie godzinę, nieraz warto wystartować z przegranej pozycji ażeby zwycięstwo smakowało jeszcze lepiej.
offline
Remik 2010-01-19 15:20

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 3388
Do lajtów sięgam w wyjątkowych sytuacjach. Kiedy mi się w głowie już mocno poprzewraca zakładam maleńkie woblerki i szukam klleników i jazików. W Lajtowym łowieniu najbrdziej lubię tę dynamikę walki. i Atak rybek na powierzchniowe przynęty.

Do ultralajtów jakoś się zraziłem. Miałem nieprzyjemne sytuację z rybami na "krowich ogonach" i od tej pory pozostawiłem tę metodę zawodnikom.

offline
Cykadass 2010-01-19 21:09

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Wiesz co @Maniek, trochę „dowalasz do pieca” z tymi „zawodnikami”…Czy czasami nie jesteś z tego „szacownego” grona? Ja akurat nie przepadam za tą „organizacją”, jej poglądami i sposobem patrzenia na wędkarstwo i przyrodę. NIGDY, powtarzam NIGDY niczego nie nauczyłem się od ZAWODNIKÓW. Marzenia kształtują się w dzieciństwie. Czy dzieciak, który łowił kilkukilogramowe pstrągi, szczupaki, sandacze, węgorze itd. mógłby kiedyś w dorosłym życiu się „zboczyć” i liczyć w śmierdzącej torbie foliowej palcowe okonki? Ultralight i boczny trok to tony ołowiu niepotrzebnie zostawione w wodzie, to tysiące kilometrów żyłki splątanej na ostrogach, opaskach, pniakach, faszynie, itd. I w imię czego? Dla pucharu ze składek członkowskich”?. I póżniej, MY, POWAŻNI ŁOWCY tracimy POWAŻNE RYBY w plątaninie ultralightowych żyłeczek. Ultralight bardzo warunkowo tak, ale zależy gdzie i z czego, a najlepiej tylko w metodzie podlodowej i tylko w pewnych miejscówkach. Pewnie, że Twój tekst dla „młodzieży” jest super, ale mnie trochę zawiodłeś…
offline
Maniek 2010-01-20 08:52

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 158
Powiem tak: Na zawodach nie startuję. Nie ciągnie mnie do tego. Bocznego troka unikam jak ognia i łowię na niego tylko w zimie. A co do zawodników - kilku moich kolegów startuje, czasem z powodzeniem w tego typu imrezach. Powiem nieskromnie, ze łowią gorzej ode mnie. Miałem w życiu do czynienia z dwoma bardzo wybitnymi i znanymi zawodnikami i nauczyłem się od nich bardzo wiele w bardzo krótkim czasie. A techniki ich w prowadzeniu przynęty, zacięciu i holu życzę każdemu spinningiście.
offline
Cykadass 2010-01-20 20:04

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Oj, @Maniek…Wybitny zawodnik. Wybitny wśród tych 5 – 10%, którzy w zawodach startują. A więc @Maniek nie zweryfikowałeś swoich umiejętności z pozostałą resztą tj. 90 – 95%, ha, ha.
offline
Endi 2010-01-20 20:32

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 55
Widać muszą być to super zawody jak dominująca metodą jest boczny trok, *Cykadass ma racje pozniej zamiast kamieni na ostrogach itp. mamy stosy cieżarkow itp. Okoniom zapewne lepiej było by w wodzie niż w foliowym worku...
offline
frajter 2010-01-21 14:58

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1750
To wszystko zależy jak się komu light kojarzy , ja często sięgam po lighta ale nie nawidze metody bocznego troka i przyznam się że ładnych parę lat wstecz startowałem w zawodach i nawet na zawodach nigdy nie sięgałem po tą metodę i nie zawsze przegrywałem a przeważnie 1sza dyszka była , dla mnie light to małe przynęty i nie koniecznie żyłka 0,006 czy grubsza , nie schodziłem nigdy poniżej 4 kg mocy linki i nie schodzę - rzeczywistej mocy a nie to co napisane na etykiecie
offline
Maniek 2010-01-21 15:09

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 158
Cykadass a z kim Ty weryfikujesz swoje umiejętności jeśli można spytać?
offline
wobler129 2010-01-21 15:22

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 3456
Z pstrągami :-) I chyba nieźle Cykadassowi idzie
offline
dawid_1976 2010-01-21 17:00

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 786
chłopy jak tak dalej będzie to się zaraz potniecie tutaj niepotrzebnie, a wypowiadać się chyba każdy może byleby to nas nie prowadziło do bezsensownych przepychanek słownych typu kto lepiej a kto gorzej łowi bo to chyba nie wtym rzecz.
offline
Endi 2010-01-21 20:28

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 55
frajter:
To wszystko zależy jak się komu light kojarzy , ja często sięgam po lighta ale nie nawidze metody bocznego troka i przyznam się że ładnych parę lat wstecz startowałem w zawodach i nawet na zawodach nigdy nie sięgałem po tą metodę i nie zawsze przegrywałem a przeważnie 1sza dyszka była , dla mnie light to małe przynęty i nie koniecznie żyłka 0,006 czy grubsza , nie schodziłem nigdy poniżej 4 kg mocy linki i nie schodzę - rzeczywistej mocy a nie to co napisane na etykiecie

Mam bardzo podobną opinię, na temat UL
offline
kubamajorek 2010-01-22 12:19

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 1100
solówa :-) hehehhe luźna łyda Pany.
offline
Cykadass 2010-01-23 20:14

Człowiek CF
Człowiek CF
Posty: 5168
Ta dyskusja @Maniek do niczego nie doprowadzi. Zawsze szukałem swojej drogi i nadal jej szukam. Także zawsze byłem za asertywną, a więc swobodną i szczerą formą wypowiedzi. Bez względu na skutki, bo kremu używam wyłącznie do twarzy. Poza tym nikogo się nie boję, a więc czasem muszę być bezczelny. Nie mogę zawsze mówić „ochch, ach, super”, itd., bo straciłbym wiarygodność. Jeśli coś mi się nie podoba, niekiedy wolę tego nie komentować, bo zwykle nie mam czasu na sprzeczki. Niepotrzebnie „gul Ci skoczył” i można to wyczuć. Mógłbym oczywiście, wyrażać się krótko, albo wcale, ale nie mogę, bo podjąłem się do odegrania pewnej roli. Zadaniem tej roli jest rzucenie innego światła na wędkarstwo – nie groteskowego i banalnego, ukształtowanego łapami niektórych „cichociemnych” byłych i obecnych działaczy, redaktorów, czy zawodników. Chcę m. in. zwrócić większą uwagę w stronę najwyższej półki w wędkarstwie – ŁOWIENIA OKAZÓW i TWORZENIA ŁOWNYCH PRZYNĘT SPINNINGOWYCH. Chcę także, aby większość wędkarzy uwierzyła, że weryfikacją wędkarskich umiejętności jest WIEDZA, a nie punkty. To obraz zakodowany w oczach, a nie fotografia w Internecie, lub prasie. To wreszcie zwycięstwo człowieczeństwa w weryfikacji z małpim instynktem i nie medale, odznaczenia, czy puchary…Nie jestem „święty” i wiele razy w swoim życiu „zgrzeszyłem”. Błędy są po to, aby je naprawiać. Mowa po to, aby rozmawiać. Znam wielu zawodników i wielu z nich jest moimi „kumplami”. Także wielu z nich jest naprawdę bardzo dobrymi wędkarzami. Oni forsują swoje poglądy, a ja swoje, ha, ha…W tym tkwi urok demokracji. 50% mojego czasu wędkowania polega na testowaniu przynęt, które sam wymyślam i „tworzę”. Uważam, że bardzo nierozsądny byłby ktoś, kto chciałby się ze mną „poważnie” skonfrontować w łowieniu ryb ponadprzeciętnych, bo o łowieniu „glutów” nie mam zielonego pojęcia. Pokazałem malutki paluszek z arsenału swoich przynęt – niektóre cykady, niektóre woblery, czy błystki podlodowe. A gdzie cała i główna reszta…Koguty, wirówki, wahadłówki itp., ha, ha…Piszesz @Maniek o technice…Wiesz, kiedy ona jest potrzebna w formie wyższego kunsztu? Przeważne wtedy, kiedy łowi się g…. wartą przynętą. Wtedy należy rybę umiejętnie prowokować poprzez pewne dodatkowe ruchy, lub ich omijanie…Technika to walory sprzętu splecione z umiejętnością jego wykorzystania. Chyba zgodzisz się ze mną? Cała reszta leży jednak głównie w przynęcie…I tu może już z tą zgodą być różnie…Ja jednak uparcie powtarzam z Ferdynandem Kiepskim, „że są rzeczy na tym świecie, które się nawet nie śniły f i z j o l o g o m…”. Sam z pokorą i skromnie w myśl tej zasady ciągle się uczę i ani przez moment nie lekceważę innego zdania, choćby z pozoru wydawało się absurdalne. Każdy jeden człowiek chce coś nam przekazać i aby to „coś” odkryć, należy wpierw cierpliwie go wysłuchać. Jest pewna bariera, która mnie oddziela od tego „świata”. To moje „święte zasady” i stan zdrowia. Pierwsze już za póżno zmieniać, a drugie to loteria. Uwierz mi jednak, proszę, że to, co do tej pory napisano w Polsce o łowieniu ryb i produkcji sztucznych przynęt wywołuje u mnie pobłażliwy uśmiech…Epoka kamienia łupanego, ha, ha. Są na tym świecie….

Ps. Dałem Twojemu artykułowi 4*, bo jest dobry. Gdybyś dopisał, że łowić „cienko” należy z głową i tylko w pewnych, uzasadnionych okolicznościach, oceniłbym go bardzo wysoko. Poza tym rzadko kiedy ryba bardzo długo holowana nadaje się do wypuszczenia. Dlatego rozbawiłeś mnie z tymi „umiejętnościami co niektórych” w trakcie holu. Ja np. nie cierpię długiego holu i jestem zadowolony, gdy nie mam z tym zbędnych ceregieli. Wiem, że jesteś dobrym wędkarzem, bo takich „wyniucham” po przekazywanej wiedzy i proszę Cię, abyśmy swoje poglądy przekazywali bez zbędnych emocji, bo to niczemu nie służy. Czasem pękam ze śmiechu, jak na innych portalach dwóch, lub grupa żółtodziobów kłóci się, która żyłka lepsza, fluo, czy przezroczysta…Ludzie…Jeszcze tylko, na marginesie : zobacz, jak dzięki mnie Twój artykuł zyskał na popularności, a mam nadzieję, że jeszcze zyska, ha, ha.

offline
Maniek 2010-01-27 14:16

Użytkownik
Użytkownik
Posty: 158
Mnie żaden gul nie skoczył, to raczej koledzy zrobili "małą zadymę". Ja na forum nie poszukuję sprzeczek, raczej konstruktywnej dyskusji. Dyskusji z Tobą na tematy wędkarskie nie traktuje jak sprzeczki. Podoba mi się Twoje podejście do wędkarsta (które w wielu aspektach podobne jest nieco do mojego - co może teraz wydawać Ci się może dziwne) i bardzo szanuję Cię za to co robisz nie tylko na c-f, dlatego Twoje artykuły, jak i posty na forum czytam zawsze z zaciekawieniem.

W Twojej poprzedniej wypowiedzi zasugerowałeś, że skoro 5 % wędkarzy startuje w zawodach, to ich poziom umiejętności jest taki sam jak pozostałych 95 %, co moim zdaniem jest rozumowaniem błędnym. To tak jakby powiedzieć, że Hołowczyc i Kubica wcale nie są doskonałymi kierowcami, skoro w Polsce kilkanaście milionow ludzi ma prawo jazdy, a tylko 0,001 % się ściga (dane "z kapelusza" - takie porównanie mi przyszło do głowy akurtat na poczekaniu). Różnica jest taka, że Hołowczyc i Kubica zweryfikowali swoje umiejętności wielokrotnie, a więc nie ma tutaj miejsca na przypadek. Wygrywali najpierw zawody na niskim szczeblu, potem na coraz wyższym, aż w końcu wspięli się na poziom mistrzostw świata. Podobnie w wędkarstwie - są zawody klubowe, regionalne, wstaw dowolne... (nie wiem bo mnie to nie interesuje i nie startuje jak już wspominałem), a na końcu są zawody ogolno krajowe, GP Polski itd. Jeżeli jakiś wędkarz jest w czołówce krajowej, to moim zdaniem jest to wędkarz bardzo dobry. Dobry zarówno technicznie (umiejętność poprowadzenia przynęty, podjeścia do brzegu, holowania, zacinania itp.), jak i musi mieć ogromną wiedzę (dobór przynęty lokalizowanie stanoiwsk ryb itd.). Jeżeli spotykam nad wodą kogoś, kto jest czołowym polskim spijningistą, który nie jeden raz był w czołówce zawodów ogólnopolskich, łowię obok niego i widzę jaka jest między nami różnica (albo raczej przepaść - na jego korzyść oczywiście), w jego skuteczności, to mam wierzyć, że spotkani nad wodą "Janowie Kowalscy", którzy w zawodach nie startują i wiecznie narzekają na bezrybie, też są doskonałymi wędkarzami, tylko nie chcą startować w zawodach? Wiadomo, że w wędkarstwie dużą rolę odgrywa przypadek, albo łut szczęścia - jak kto woli, ale regularnie zdobywane wysokie pozycje już po przejściu przez gęste sito eliminacji w zawodach ogólnokrajowych - przypadkami nie są. A zawody tym się różnią, od porównań typu "ja złowiłem większą rybę niż Twoja" - że na zawodach każdy ma tyle samo czasu na łowienie, a nie jeden - łowi 7 dni w tygodniu po kilka - kilkanaście godzin dziennie, a drugi w niedzielę przez 4 godziny po południu. Bo w takim porównaniu zawsze ten, który łowi więcej będzie miał lepsze wyniki (co zrozumiałe chyba). Dlatego

zapytałem jak Ty weryfikujesz swoje umiejętności z innymi skoro nie startujesz? Artykuł pisałem pod wpływem emocji, którymi się kierowałem jako nastoletni chłopak (niestety będący pod wplywem takich gazet jak WW i WP). Niestety nie było jeszcze internetu ;-)



Pozwolę sobie acytować fragmenty Twojej wypowiedzi, ktróe powodują, że nie wiem, czy mnie do końca zrozumiałeś/rozumiesz:

"Uwierz mi jednak, proszę, że to, co do tej pory napisano w Polsce o łowieniu ryb i produkcji sztucznych przynęt wywołuje u mnie pobłażliwy uśmiech…"



- u mnie też wywołują pobłażliwy uśmiech. Samo przeczytanie gazety wędkarskiej jest dla mnie w obecnym momencie stratą czasu. One wręcz "rzygają" kryptoreklamą sprzętu (w tym przynęt).



"Dlatego rozbawiłeś mnie z tymi „umiejętnościami co niektórych” w trakcie holu. Ja np. nie cierpię długiego holu i jestem zadowolony, gdy nie mam z tym zbędnych ceregieli"



Sorry, ale teraz mi gul skoczył naprawdę ;-) (nie bierz do serca), ale łowisz czasem sumy? Pytam się poważnie. Z tego co piszesz, chodzisz głównei za łososiowatymi, a ja przede wszystkim od kilku lat chodzę po Wiśle za sumami i sandaczami - bynajmniej nie z ultralightem ;-) Uwierz mi, że ryba nawet po dwugodzinnym holu potrafi być bardziej żywotna niż wędkarz, który ją holował. Poza tym na ultralighcie łowi się głównie okonie. Jak chcesz nauczyć młodego człowieka łowić ryby? Szukając okazów? Zanudzi się pierwszego dnia i zniechęci brakiem wyników. Daj mu ultralighta i pokaż mu miejsce pełne okoni - złąpie bakcyla! Nie mam racji? Ja sam jestem obecnie - jak wędkarz na takim etapie, że wolę chodzić za dużą rybą, niż uganiać się za "glutami" - jak to nazwałeś. Ale staram się też analizować swoją ewolucję jako łowcy i wyciągać z niej wnioski.




15 lat na rynku
Raty 0% PayU PayPo
0.51 s